Żuk – z natury wzięty
Autor: Radosław Werszko
Tytułowy Żuk wziął swoją nazwę od pospolitego wśród jeziorowych żyjątek pływaka żółtobrzeżka (Dytiscus marginalis), dużego, niezwykle drapieżnego chrząszcza, który polując na narybek porusza się szybko po wodzie, nie tworząc zauważalnej fali, która mogłaby spłoszyć upatrzoną ofiarę. Z łódką i jej twórcą wiąże się historia opowiedziana na szpaltach lipcowo-sierpniowych “Żagli” z 1964 roku przez znanego konstruktora Mieczysława Plucińskiego:
A gdyby tak zbudować łódź o kształtach kadłuba podobnych do zanurzonej części tułowia żuka? Prawdopodobnie takie pytanie zadał sobie sympatyczny starszy pan, siedząc z wędką nad brzegiem jeziora. Ten starszy pan to inżynier Zdobysław Zaszczyński. Nie wiem, czy przez sympatię, czy z racji wieku (był najstarszym z kolegów w naszym klubie żeglarskim) nazywaliśmy go “Dziadkiem”. Hobby Dziadka to żeglarstwo i wędkarstwo. Może się to wydać dziwne, ale właśnie w oparciu o te dwa zainteresowania, zaprojektował i własnoręcznie zbudował w roku 1934 lub 35 bardzo ciekawą i niezwykle tanią, małą żaglówkę, którą nazwał Żuk, na cześć pływaka żółtobrzeżka, będącego jego natchnieniem.
Biedny chrząszcz został złapany i uśmiercony, a z jego podwodnej części tułowia wykonano model, najpierw wklęsły gipsowy negatyw, a następnie pozytyw odlany z wosku. Woskowy model pocięto na dzwonka, powierzchnię każdego przekroju dokładnie pomierzono, a kształt narysowano w powiększeniu. W oparciu o te dane, Dziadek wykreślił krzywą wyporności i zadecydował, że jego łódź musi posiadać taką samą krzywą powierzchni wręgów i podobne kształty przekrojów poprzecznych. Piszę “podobne”, a nie “takie same”, gdyż łódź była kryta sklejką i dlatego przekroje nie mogły mieć kształtów obłych.
Łódź była bardzo lekka, a konstrukcja raczej delikatna, dlatego też w otaklowanej łodzi zawsze musiała się znajdować przynajmniej jedna osoba, aby ciężarem swym przeciwdziałać wywrotce. Śmiesznie wyglądało, kiedy pływając samemu po przybiciu do pomostu, Dziadek zabierał ze sobą cały takielunek. Jeżeli widziało się ŻUKA płynącego po Wiśle pod prąd, to znaczyło to, że żadna inna żaglówka nie może pływać z powodu słabego wiatru. Często widywałem płynącego Dziadka i nawet kilkakrotnie sam z nim pływałem, ale zawsze na bardzo słabych wiatrach. Nie widziałem natomiast nigdy Żuka płynącego w przechyle z balastującą załogą. Po prostu Dziadek obawiał się, że bardzo lekka konstrukcja ŻUKA nie wytrzyma “sztormu” , który dla Dziadka zaczynał się już od 30B.
No dobrze, ale co z tą falą – tworzy czy nie tworzy? Wyobraźcie sobie, że nie tworzy. Wielokrotnie obserwowałem płynącego Żuka, który pozostawiał za sobą lekki ślad zmąconej wody. Obserwując łódź z boku miało się wrażenie, że zsuwa się ona ze wzgórka wody wypartej przez kadłub.
Tyle Mieczysław Pluciński, a co w kontekście współczesnej wiedzy o projektowaniu jachtów można powiedzieć o Żuku? Przede wszystkim, pomimo bardzo niewspółczesnego kształtu w widoku z góry, łódź ma ostre wejście wodnicy. Tak ukształtowany dziób jest już całkowicie współczesną cechą jachtów, mającą wpływ na zmniejszenie oporu falowego. Natomiast współczynnik pełnotliwości cylindrycznej, który jest ważnym wskaźnikiem przy szacowaniu tego oporu, ma stosunkowo niewielką wartość (CP=0,53), korzystną tylko przy małych prędkościach. Łódka ma jednak zbyt przesunięty w kierunku rufy środek wyporu (LCB=-9,9% LWL). Wprawdzie ze względu na opór nie jest to najlepsze, jednak zapobiega zanurzaniu pawęży, o które bardzo łatwo przy małych rozmiarach kadłuba. Taka ciągnąca wodę pawęż mogłaby mieć wpływ dużo bardziej negatywny. Nie bez znaczenia jest również niewielki ciężar całej konstrukcji i maksymalna długość linii wodnej.Być może jednak legenda łódki zrodziła się z tego, że pływano nią wyłącznie przy słabych wiatrach. Przy małych prędkościach decydujące znaczenie ma opór lepkości (tarcia), podczas gdy opór falowy, a więc i wielkość wytwarzanych przez kadłub fal rośnie gwałtownie dopiero ze wzrostem prędkości. Płynąc powoli żaden jacht nie wytwarza zbyt dużej fali.
Przedstawiłem tylko bardzo pobieżnie wyciągnięte wnioski. Dużo więcej o charakterze opływu i wielkości oporów można byłoby powiedzieć po wykonaniu obliczeń dostępnymi dzisiaj zaawansowanymi programami, opartymi o metodę objętości skończonych. Oczywiście, mam na myśli obliczenia dla tego sklejkowego ŻUKA, bo dla jego przyrodniczego protoplasty na pewno już ktoś to zrobił.
fot. Pływaka żółtobrzeżka (Dytiscus marginalis) z serwisu http://www.ful.ac.be/hotes/amisterre/mares/
Category: Spis treści, Technika
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.