… z gatunku Brzydkie Kaczątko
Autor: Wojciech Bagiński
Z zainteresowaniem i zadowoleniem przeczytałem artykuły Krzysztofa Mnicha “Brzydkie kaczątka…” opisujące „niezależny” ruch budowania tanich łodzi w USA, zwanych niekiedy „instant boats”, i prezentujące jego dwa nowe projekty, nawiązujące do projektów dwóch znanych (chciałoby się powiedzieć kultowych) projektantów, Phila Bolgera i Jima Michalaka.
Przyłączyłem się do tego ruchu latem 2003 roku w czasie poszukiwań łodzi motorowej, którą mógłbym penetrować Wisłę w okolicach Warszawy i nie tylko. Po prawie 2 latach systematycznych poszukiwań w internecie, kiedy już poczułem się zagubiony pomiędzy podobnymi do siebie projektami udającymi mniej lub bardziej udanie „prawdziwe” jachty, trafiłem na projekty Jima Michalaka, i odetchnąłem z ulgą. Cóż za ewidentne rozwiązania, żadnych zbędnych detali, żadnych dekoracji. Moją uwagę zwrócił projekt płaskodennej, półkabinowej konstrukcji o długośći 15,5 stopy, nazwanej przez niego CAMPJON. Nazwa oddaje istotę projektu: „camp” znaczy obozować, „jon” pochodzi od jonboat, bardzo popularnej w USA płaskodennej łódki o ściętym dziobie. Michalak jest z zawodu inżynierem lotniczym, i daje się to odczuć dzięki minimalizmowi i pewnemu radykalizmowi w jego projektach.
Prototyp został zbudowany w Australii przez Luke’a Spreadborough. Ponieważ nie jestem wędkarzem, a spodziewam się kilkudniowych wypraw, po konsultacjach z konstruktorem postanowiłem podnieść i wydłużyć kabinę wzorem budowniczego drugiego Campjona, Adama Abrego z Nowego Jorku. Budowa ruszyła kiedy okazało się, że mój dobry przyjaciel też rozgląda się za łodzią do pływania po Wiśle. Campjon powstał garażu ze sklejki i listew sosnowych kupionych niemal w komplecie w supermarketach budowlanych. Koszt materiałów wyniósł około 2,0 tys. złotych, tzn. poniżej kosztu seryjnej plastikowej łodzi wędkarskiej. A do tego doświadczenie i satysfakcja z posiadania własnej łodzi… Przewidziany jest silnik o mocy max. 15 KM. W czasie prób z 3-konnym silnikiem Yamaha nasza łódź zachowywała się doskonale – z 3 dorosłymi osobami na pokładzie, była stabilna, sterowna i wygodna.
Plany kupiłem za pośrednictwem www.duckworksmagazine.com. Nie używam karty kredytowej, ale nie miałem żadnego problemu z przelewem 47,50 $ (32,50 $ plany + 15 $ koszty wysyłki). W zamian w ciągu 2 tygodni dostałem pocztą bardzo precyzyjne plany wykonawcze, co prawda w stopach i calach, ale zakup calowej miarki rozwiązał ten problem. Trzeba tu powiedzieć, że dokładne plany Michalaka kosztują tyle co niewiele mówiące o rzeczywistych problemach związanych z budową tzw. „study plans”, czyli materiały mające ułatwić zapoznanie się z projektem i podjęcie decyzji, oferowane zazwyczaj przez innych konstruktorów niezależnie od rysunków wykonawczych.
Łódź ma kilka cech niespotykanych na naszych „wodach śródlądowych”. Oto niektóre z nich:
1. Kabina jest otwarta wzdłuż całej swej długości, co pozwala wygodnie poruszać się i ułatwia wysiadanie po lądowaniu na plaży. Właściwie mamy do czynienia z 2 półkabinami, umieszczonymi wzdłuż burt. Jest to tzw. „birdwatcher cabin” zastosowana po raz pierwszy przez Phila Bolgera.
2. Szerokość dna jest jednakowa na całej długości kadłuba; dzięki unoszeniu się dna ku górze i zachowaniu stałego pochylenia burt, pokład zwęża się w stronę dziobnicy. Nie wierzyliśmy, dopóki nie zbudowaliśmy.
3. Michalak nie zaprojektował zabudowanych na stałe ławek. W zamian rekomenduje użycie składanych krzeseł. Są one przydatne również poza łódką: podczas biwaku na plaży, albo po dojściu do kei. Jest to tradycja tak stara jak klasy łodzi takie jak: river launch czy picnic launch. Nie wiemy jeszcze, czy na dłuższą metę sprawdzą się na Wiśle, przekonamy się o tym w tym sezonie – na razie robią niezłe wrażenie na widzach.
fot. archiwum autora
Category: Spis treści, Technika, Cała naprzód
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.