wiosłować po morzu część 1
Maciej Stański
Projektowanie tej łodzi wiosłowej poprzedziły godziny dyskusji i rozważań. Idea pojawiła się rok temu. Natchnieniem był człowiek spływający Wisłą w czymś co przypominało oblaminowane koryto. To był jeden ze znaczących punktów zwrotnych tej historii.
Rozpoczęło się szukanie rozwiązań funkcjonujących na świecie i fachowych opracowań. Stanęło na kabinowej łodzi wiosłowej. Jako wzór posłużyły już pływające jednostki wiosłowe w Australii i Nowej Zelandii. Przyjęliśmy, że łódź musi mieć płaskie dno, niewielkie zanurzenie, dwa stanowiska dla wioślarzy, pomieścić dwie dorosłe osoby z dzieckiem i zapewnić im schronienie przed deszczem. Te założenia dały w efekcie kadłub o długości 6,5 metra i szerokości 1,8 metra, co pozwalało na wygospodarowanie wygodnej kabiny rufowej oraz stanowisk dla wioślarzy. Biorąc pod uwagę wszystko powyższe postanowiłem, że łódź zbudujemy ze sklejki wodoodpornej, w technologii szycia i sklejania. Elementy sklejkowe wycinane frezem na maszynie CNC, zapewniają precyzję i łatwość montażu. Można było usiąść do komputera i zacząć projektowanie…
Stworzenie pierwszych linii było bardzo żmudne. Z racji przyjętej technologii musiałem bazować na płaszczyznach rozwijalnych, co przysporzyło mi pewien problem. Poszycie dna w części dziobowej specjalnie zostało przewymiarowane ponieważ program do projektowania nie widzi problemu żeby sklejkę 6mm ciasno zrolować, natomiast w rzeczywistości nie jest to możliwe. O takich drobnych niuansach żaden program nam nie powie, musimy o nich pamiętać. Godziny spędzone przy komputerze przeradzały się w dni, a dni w tygodnie. Rozpocząłem od ustalenia poszycia i zarysowania grodzi oraz wzdłużników. Ustaliłem położenie kokpitu oraz kąt nachylenia ścian kabiny i forpiku. Następnie przyszedł czas na zmienienie zarysów w wyjściowy produkt. Chciałem żeby łódź była prosta do złożenia oraz wymagała minimalnej ilości narzędzi do jej wykonania. Zastosowałem system zamków, uszu i klinów dociskowych, co powoduje, że każdy elementy musi być „dokładany” do projektu w określonym momencie. Powiem szczerze, że projektując kolejne elementy zaczynałem się gubić, w jakiej kolejności poszczególne elementy mają wylądować w szkielecie. Gdyby zsumować wszystkie godziny poświęcone na gapienie się w monitor i ustalanie kolejności uzbierała by się doba lub dwie. Koniec grudnia przynosi ukończenie prac nad projektem w 95% oraz całą masę rozmów co zrobimy z łódką, gdy już powstanie. Coraz częściej Bałtyk zaczął gościć w naszych rozmowach. Konflikt pomiędzy płaskim dnem, a Bałtykiem nie dawał mi spokoju. Zapadła decyzja, zaczynam od nowa…
Wszelkie rozterki, wątpliwości i wnioski znalazły ujście w projekcie numer dwa. Proces projektowy trwał trzy i pół miesiąca. Zmiany dotyczyły głównie dna. Nadałem mu kształt, który ułatwi miękkie chodzenie na falach. Zmieniłem kształt części dziobowej. Nowe miejsce znalazł również kokpit – jest usytuowany w środkowej części łodzi, co ma niebagatelne znaczenie dla zminimalizowania efektów falowania na załogę, a więc i występowania choroby morskiej oraz jej uciążliwości. Kiedy wszystko było gotowe, obracałem na ekranie monitora dopracowany projekt łodzi wiosłowej Rowinger 21. Wyglądało na to, że praca została ukończona… Ale nie, trzeba przecież jeszcze przygotować pliki na maszynę CNC. Wszystkie powierzchnie rozwinąć, rozłożyć optymalnie na arkuszach sklejki.
c.d.n.
***
Pierwsza polska oceaniczna łódź wiosłowa Rowinger będzie wodowana w Gassach nad Wisłą koło Konstancina-Jeziorny 12 lipca (wtorek) o godzinie 12 00, Chrzest łodzi – również 12 lipca – o godzinie 1900 na plaży wiślanej w Ciszycy koło Konstancina. 13 lipca (środa) o godzinie 1300 w Porcie Czerniakowskim nastąpi prezentacja kandydatów do oceanicznej podróży, tu będzie można zasięgnąć informacji o możliwościach udziału w eskapadzie dla innych chętnych.
Category: Spis treści, Technika, Cała naprzód
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.