RUMBA na szlaku, DIXILAND na desce… część 1

| 21/09/2005 | 0 Komentarzy
RUMBA w wersji nadwoziowej "taxi"

RUMBA w wersji nadwoziowej "taxi"

Latem i jesienią karawana jachtów ciągnie na Mazury – lub z powrotem – po asfalcie. Szlak wodny Warszawa-Mazury poszedł do lamusa. Z Mazur spływałem ostatnio bodaj w październiku 1998 roku. Z radością więc, w drugiej połowie sierpnia tego roku wybrałem się na ten szlak znowu, tym bardziej, że towarzysze podróży Narew i Pisę znali jedynie ze opowiadań.

RUMBA z kabiną typu Bonanza przy nabrzeżu w Ostrołęce

RUMBA z kabiną typu Bonanza przy nabrzeżu w Ostrołęce

Zapakowaliśmy więc do RUMBY liofilizowane zupy, sosy w proszku, wołowinę w sosie własnym i mielonkę w puszkach, makaron w torebkach, kuchenkę spirytusową, stelaż od namiotu typu igloo, plandekę o wymiarach 6×4 m, trzy karimaty i tyleż śpiworów. W czwartek o godzinie 18.00 oddaliśmy cumy w Jadwisinie (Zalew Zegrzyński, bodaj 35 km od ujścia do Wisły).

Nie spiesząc się zbytnio, do Piszu dopłynęliśmy w niedzielę po południu. Silnik kręciliśmy na około ¾ obrotów – na stojącej wodzie Zalewu osiągaliśmy jakieś 10 km/h, na Narwi 8. Na Pisie trzeba było dołożyć nieco gazu (w „zapasie” zostawało jeszcze ze 200-300 obrotów), by osiągnąć prędkość 6 km/h. Czas zliczaliśmy „względem” słupków kilometrowych (wydaje mi się, że jest ich coraz mniej). Co jakieś 3 godziny trzeba było czyścić filtr wody. W drodze powrotnej do Warszawy szliśmy na obrotach o połowę niższych (zmniejszyła się również o połowę częstotliwość czyszczenia filtra).

RUMBA na szlaku wzbudzała duże zainteresowanie. Po pierwsze, ze względu na ów, niespotykany na naszych akwenach holenderski „krój”, po drugie uwagę wszystkich oglądających ogniskował mały stacjonarny silniczek wysokoprężny. Po trzecie zaś z podziwem (tak w każdym razie to interpretuję), patrzono na ludzi którzy wybrali się na „taką” wyprawę łodzią bez kabiny. No cóż czasy się zmieniają…

RUMBA to stalowa łódź kanałowa o długości 6 m wykonana w wersji „taxi” (ławka dla 10 osób zbliżona kształtem do litery „U” na dziobie i stanowisko sternika – oto całe „wyposażanie”). Jednostkę napędza stacjonarny silnik wysokoprężny o mocy 4,75 kW tj. 6,5 KM.

Bryła kadłuba RUMBY przypomina holenderską łódź zwaną Zeeschouw. W stosunku do oryginału ma „wzbogacony” o jedno załamanie na burtę rysunek wręg. Mniejsze opory ruchu wzięły w tym przypadku górę na prostotą budowy. Chodziło oto by jednostkę bez wysiłku mógł napędzać silnik o mocy nie przekraczającej 5 kW, tak by lodź można było prowadzić bez patentu motorowodnego.

RUMBA jest stateczna i dobrze zrównoważona. Na Narwi zabawa polegała na ustawieniu takiej cyrkulacji, by łódź wzięła zakręt bez korygowania kursu kołem sterowym (ten egzemplarz wyposażony jest w hydrauliczny układ sterowania). Na Pisie brało się zakręty jak samochodem – ale frajda! Zaś po wyjścia z kanału Jeglińskiego ustawiliśmy kurs na Mikołajskie. Po przejściu Sekst i Śniardw siedliśmy do steru dopiero w Przeczce, gdzie żaglowe jachty cierpliwie mełły swoje kilwatery w wiatrach – jak to w Przeczce – słabych i dziwnych.

Katamaran motorowy FILIP

Katamaran motorowy FILIP

Narew i Pisa jak zawsze piękne – stado koni na łące, „krowia sjesta” w cieniu drzewa, wydry, bobry, orły, bociany… Gdzieś w okolicy 50 kilometra na Pisie leżą zwalone drzewa. Piły nie wzięliśmy, a siekiera nie bardzo tu pomoże. Wyplątujemy z konarów jednego z drzew pień drugiego. Resztę robi sama rzeka, trzy potężne „bierki” same się rozsypują – droga wolna. Nieco dalej budują nowy most. Potężna amfibia z kafarem jest „trochę z innej bajki” – ale też pięknie. I jeszcze poruszający widok wiatrołomów…

NIEWIELKA IMPROWIZACJA

NIEWIELKA IMPROWIZACJA

A i ludzie spotykani na szlaku żyją jakby wolniej. Na Pisie spotykamy katamaran NIEWIELKA IMPROWIZACJA. Jednostka jest napędzana dwoma silnikami – na dziobie Wietierok, na rufie silniczek elektryczny (tak w każdym razie mi się wydaje). W Piszu spotykamy podobną jednostkę – FILIP. Tu także mamy okazję zobaczyć tylnokołowiec SMĘTEK. W drodze powrotnej stajemy -raczej po południu niż pod wieczór – na skraju Puszczy Piskiej. Miejsce upatrzyliśmy sobie jadąc w górę. Pogoda piękna. Stoimy w miejscu, gdzie rzeka meandrując wykroiła w łące wąski cypel. Nadpływa zadbany Spark. Pytają czy mogą stanąć koło nas. Oczywiście! Stają pod drugiej stronie owego cypla – wodą to kawał drogi, a przez łąkę blisko. Ech… Duch w narodzie nie ginie.

Tylnokołowiec SMĘTEK

Tylnokołowiec SMĘTEK

fot. archiwum autora

Tags: diesel, jacht holenderski, jacht motorowy, jacht stalowy, jacht śródlądowy, silnik stacjonarny

Category: Spis treści, Technika, Cała naprzód

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates