rozważania przy projektowaniu jachtu część 1
Przez lata obserwacji i podpatrywania tego, co po naszych wodach pływa budowałem sobie obraz przyszłego jachtu, który od zarania dziejów planowałem sam zaprojektować i wykonać własnoręcznie. Ponieważ bardzo interesują mnie sprawy związane z projektowaniem i budową jachtów, zawsze przyglądałem się cechom konstrukcyjnym różnych łódek. Miał to być jacht do wygodnej, śródlądowej żeglugi rodzinnej. Najpierw poczyniłem założenia. Są one dość subiektywne, ale określiły to czego chcę.
Przyjąłem więc, że:
1. Jachtem ma żeglować maksymalnie czteroosobowa załoga.
2. Wymiary wnętrza i wielkość jachtu mają zapewnić wygodę czterem osobom o wzroście 185 cm, choć akurat wysokości stania w kabinie nie jest dla mnie rzeczą najbardziej istotną.
3. Jacht ma być dość „żwawy” i dobrze żeglować w warunkach, spotykanych na naszym śródlądziu. Nie ma prawa wlec wody za rufą, co jest, moim zdaniem, wadą 90% mijających nas na wodzie łódek. Ponadto kadłub ma wykazywać dobre cechy hydrodynamiczne.
4. Takielunek typu ket. Ożaglowanie musi być sprawne aerodynamicznie; obsługa żagli i takielunku, nie musi się koniecznie odbywać z jednego miejsca i jedną liną (tak zresztą w praktyce nie będzie).
5. Jacht ma być mieczowy z balastem zęzowym, a podnoszenie miecza nie może powodować naderwania ścięgien lub przepukliny u obsługującego go załoganta, (może to być dziecko).
6. W pełni wyposażony jacht ma powstać z przechyłu 90º, a po zalaniu wodą utrzymywać się swobodnie na wodzie (jak się uda to masztem w górę).
7. Jacht będzie z drewna, w technologii klejenia i laminowania.
Przez kilka lat rysowania, zmian i różnych, lepszych czy gorszych pomysłów powstał projekt jachtu. Wybrałem takielunek typu ket Marconi. Dość nietypowy jak na jacht turystyczny, „trudny” i wymagający innej nieco techniki żeglowania. Ket jednak fascynował mnie od lat i tak ożaglowany jacht chciałem zawsze mieć. Nazwałem go Osa. Pierwsza jego wersja powstała w 2000 roku na konkurs magazynu „Rejs”, gdzie otrzymał pierwszą nagrodę. Nie będę się rozwodził na temat różnych form architektonicznych, jakie Osa potem przyjmowała.
Przedstawiam więc, jej ostateczną wersję, powstającą właśnie w domowej stoczni czyli moim garażu. Mimo, iż w wersji pierwotnej bryła jachtu wykazywała zdecydowane cechy „modern designer” i szła w kierunku drapieżnej sylwetki regatowej maszyny, to jednakże w ostatniej chwili zwyciężył kierunek eklektyczny, to znaczy jacht o nowoczesnych liniach i takielunku, lecz ocierający się stylistyką o „klasykę”. Opis technologii jego budowy ukazał się na łamach Port21.pl w cyklu pt. „Losy Osy”.
Ad 1. Ponieważ według mnie dłuższe pływanie z załogą liczącą więcej niż 4 osoby jest mordęgą, „czwórkę” przyjąłem za „masę krytyczną”. Więcej ludzi na pokładzie to poza niewygodą większy jacht – a z tym wiążą się oczywiście większe koszty. Ponieważ mój garaż ma wymiary 9,5 na 4,3 m., siedmiometrowy jacht przyjąłem za rozsądne maksimum (dokładnie wyszło 7,10 m). Lubię szerokie kadłuby, bo to wygoda i stateczność (a takie były stare gaflowe kety). Tak więc przyjąłem w założeniach największą szerokość z jaką jeszcze wyjadę z garażu – 2,8 m.
Ad 2. Szerokość ma ogromny wpływ na kubaturę wnętrza. Przede wszystkim wymiary koi. Mają one 2 na 0,7 metra. Istotna też była ich wysokość. Tu, od podłogi do górnej powierzchni materaca jest 37 cm. Bryłę kadłuba tak projektowałem, aby w najniższym miejscu nad koją wysokość pod pokładem wyniosła 95 cm. Nie zakładałem wysokości stania w kabinie, bo to spowodowało by „rozdęcie” sylwetki jachtu. Wysokość od podłogi do sufitu wynosi 168 cm.
Kokpit miał spełnić warunek, aby na jednej ławce wygodnie usiadły cztery osoby. Ławki mają 2,10 m długości. Kokpit jest szeroki, a załoga siedzi daleko od osi jachtu. Wysokość ławek kokpitu wynosi 42 cm, a ich głębokość 43 cm. Pod plecami jest oparcie – od 36 do 42 cm. W mesie jest jedna koja rozkładana i kanapa o długości 150 cm, a w dziobie koja podwójna, gdzie w nogach jej szerokość wynosi 35 cm. Ten układ wnętrza pozwolił na wygospodarowanie osobnego przedziału sanitarnego (tak ochoczo zresztą wykpiwanego przeze mnie jeszcze niedawno w na łamach Port21.pl). W nim jest też miejsce na kurtki i sztormiaki. Pod kokpitem i pod ławkami są bakisty. Małe bakisty są też pod kojami. Resztę przestrzeni pod kojami i pod podłogą kokpitu przeznaczono na komory wypornościowe – razem z objętością drewna, z którego wykonany będzie jacht daje to łącznie 1780 kg wyporności (jacht z załogą i wyposażeniem będzie ważył ok. 1600 kg). Zdecydowałem się na pokład typu bakdek, co zaowocowało przy lekko łukowatej linii burt, wysokim dziobem i całym kadłubem. Ponieważ rufa jest otwarta – to rozwiązuje problem komunikacji. Połączenie bakdeka z ketem wymusza, w większości przypadków cumowanie do brzegu rufą. Bakdek daje szeroki i wygodny pokład. Jest to istotne przy małych dzieciach lub żonie, lubiącej kąpiele słoneczne w czasie jazdy. Bakdek daje też sztywniejszy kadłub, co w przypadku keta, przy dużym rozsunięciu SBO i SOŻ, zminimalizuje jego skręcanie wzdłuż osi jachtu.
rys. Michał Affanasowicz
Category: Spis treści, Technika, Budowa jachtu
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.