polskie proa pacyficzne część 1
Auto: Krzysztof Mnich
Proa to piękne łodzie. Cechą charakterystyczną tych jednostek jest jeden kadłub i jeden pływak ustateczniający (używa się również terminu “równoważnikowy” – przyp. red.). Łodzie te łączą szybkość z dzielnością i niespotykaną elegancją konstrukcji. Uważa się, że są też najtańszymi jachtami w stosunku do swojej wielkości, a setki lat doświadczeń wyspiarzy z Pacyfiku zdają się potwierdzać ich zalety. Mimo to ten rodzaj wielokadłubowca wciąż uchodzi za dziwaczny, a w Polsce jest zupełnie nieznany. Na świecie istnieje jednak grupa entuzjastów proa, której internetowym forum dyskusyjnym jest lista proafile.
Inspiracją do niniejszego projektu była dyskusja na tej właśnie liście. Ktoś zwrócił uwagę, że istnieją małe, łatwe do transportowania kabinowe jachciki do turystyki przybrzeżnej, jednak wszystkie one są jednokadłubowcami. Pojawiła się więc propozycja, a może nawet konkurs, aby zaprojektować jacht podobnej klasy w układzie proa. Z dotychczasowych konstrukcji tego typu najbardziej zbliżonym do założeń był Mbuli, 5-metrowa łódka z małą kabinką do turystyki plażowej. Konstrukcja piękna, lecz niezapewniająca wymaganego komfortu ze swoim smukłym kadłubem i miejscami dla załogi na nisko umieszczonej trampolinie. Postanowiłem pójść nieco inną drogą, projektując “małe duże” proa, wyposażone tak, jak większe jachty morskie.
Założeniem było uzyskanie kilkudniowej autonomii pływania dla 2 osób. Oznacza to masę załogi wraz z zapasami żywności i wody rzędu 200-250 kg, czyli tyle, ile ważą 3 a nawet 4 osoby w krótkich rejsach weekendowych. Naturalne było więc takie poszerzenie kadłuba, aby zmieścić w nim 4 miejsca do spania. We wnętrzu znajdują się dwie podwójne koje, dość wąskie, bo mierzące 80-90 cm w najszerszym miejscu (to jednak wystarcza w czasie krótkich pływań dla czterech osób). W środku, pomiędzy kojami, znalazło się też miejsce na stolik i kuchenkę, a w skrajnikach i pod kojami – dużo miejsca na ekwipunek.
Drugim elementem, który chciałem zmieścić w kadłubie, jest kokpit. Daje on sternikowi minimum komfortu w czasie żeglugi, pozwalając na wygodne trzymanie nóg i chroniąc od bryzgów. Malutki kokpit, dla jednej lub co najwyżej dwóch osób, umieściłem w centralnej części kadłuba od strony pływaka. Reszta załogi ma oczywiście dużo miejsca na rozpiętej między belkami trampolinie.
Szerokość kadłuba wynosi 1,7 m. W linii wodnej jednak kadłub proa powinien być jak najwęższy! W dużych jednostkach uzyskuje się to często poprzez gwałtowne poszerzenie przekrojów nad powierzchnią wody. Obawiałem się jednak takiego rozwiązania w małym jachciku do pływania po wodach morskich, przy stosunkowo wysokiej fali. Założyłem płynne kształty kadłuba bez wystających elementów aż do możliwie wysokiego mocowania belek łączących z pływakiem. Okazało się, że przy trójkątnych przekrojach na śródokręciu uzyskuje się szerokość w linii wodnej 0,75 m i zanurzenie 0,5 m. Dalsze zmniejszanie szerokości i zwiększanie zanurzenia przy łódce, która powinna dawać możliwość pływania także po wodach śródlądowych i wyciągania na plaże, nie ma już sensu. Z drugiej strony, kadłub o takim zanurzeniu i asymetrycznym kształcie stwarza wystarczający opór boczny w żegludze ostro do wiatru bez potrzeby stosowania miecza. Wyporność kadłuba wynosi 600 kg. Przy lekkiej konstrukcji wystarcza ona do uniesienia 4-osobowej załogi i kilkudziesięciu kilogramów bagażu.
Jacht zaprojektowano w tradycyjnym układzie proa pacyficznego z pływakiem umieszczonym po nawietrznej. Taki pływak pełni po prostu rolę zewnętrznego balastu, który może być “wspomagany” ciężarem załogi. Jest dość długi i o bardzo małym przekroju, skośnodenny z silnie wypukłym pokładem. Dzięki temu powinien dość gładko przechodzić przez fale, nie powodując uciążliwego kołysania. Skrajniki pływaka wypełnione są pianką, w części centralnej mieści się zbiornik na 100 l balastu wodnego. Belki łączące kadłub z pływakiem umieszczone są wysoko ponad pokładem i przymocowane do pływaka za pośrednictwem rozwidlonych wsporników. Całość bardzo przypomina sprawdzone, tradycyjne rozwiązania z wysp Mikronezji.
fot. Krzysztof Mnich
Category: Spis treści, Technika
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.