nie zawsze z wiatrem – zdzierstwo

Kiedy tankowałem samochód na stacji benzynowej, wpadło mi do głowy, aby przeprowadzić obliczenia, ile to my – żeglarze zostawiamy w państwowej kasie i co z tego mamy.

Najpierw część pierwsza pt. “Ile płacimy?”
Przyjąłem założenia, które może są niedokładne, ale moim zdaniem nie jest to pomyłka o rząd wielkości. Mianowicie:
– załóżmy, że w Polsce pływa 20.000 jachtów żaglowych z silnikami, (jachtów motorowych, motorówek i skuterów nie wliczam)
– każdy jacht pływa na silniku 3 godziny w tygodniu
– w sezonie od początku maja do końca pierwszego tygodnia września jest tych tygodni 18
– powiedzmy, że przeciętny silnik spala 1,5 l/h
Mamy więc:
20.000 x 3 x 18 x 1,5 = 1.620.000 litrów

Ponieważ pewnie tu przesadziłem, a tam nie doszacowałem, mogę uznać, że ilość paliwa spalonego przez nasze silniki równa jest 1.500.000 litrów na sezon (milion pięćset tysięcy litrów!).

A w cenie paliwa mieszczą się także:

– 22% VAT
– podatek akcyzowy
– wsadzony w cenę paliwa ongiś podatek drogowy

Ma być jeszcze wprowadzone przez pewnego pana ministra (nadano mu już imię Winietu), nowe obciążenie – tzw, opłata autostradowa. To jest już koniec części pierwszej obliczeń. Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć ile tego jest, to proszę sobie powstawiać odpowiednie wartości. Ale jeśli suma wszystkich obciążeń wynosi tylko złotówkę to w sumie daje – jak nietrudno zauważyć – półtora „melona”. Jak dodamy jeszcze to co spalą motorowodniacy, to razem ze dwie „bańki” jak obszył.  Acha, no i jeszcze nam per saldo przyjdzie płacić „podatek podwodny” w opłatach portowych, o czym już pisałem.

Teraz część druga: „Co my, żeglarze i motorowodniacy z tego mamy”.
Ano nic! Od lat robiło się pospolite ruszenie w środowisku, żeby zebrać trochę grosza na oznakowanie mielizn i kamieni. Albo na coś, na czym WOPR mógłby bezpieczne wyjść na wodę. Wreszcie coś się ruszyło.

Pod dowództwem Orlenu i innych Dobrych Ludzi, na północnych jeziorach ustawiono „kardynałki” przy mielochach i innych przeszkodach. Pozostałe oznakowanie dróg wodnych to istna nędza. Stawa przy wejściu do kanału Tałckiego pomalowana tylko do połowy, bo facet, który ją odnawiał nie zdążył skończyć roboty i zwiał z ostatnimi żołnierzami Wehrmachtu przed wejściem ruskich w czterdziestym czwartym. Nie wiem jak w tym sezonie wygląda rzecz na południu, bo na Mazury jadę dopiero w lipcu, ale nie tędy droga. My naprawdę zostawiamy w ten czy w „inny” sposób kupę pieniędzy w państwowej kasie. Mamy więc prawo oczekiwać czegoś konkretnego w zamian.
Kierowcom przynajmniej ktoś od czasu do czasu załata dziurę w drodze.
A nam nikt niczego nie łata jeno zdzierają i zdzierają. Razem z żelkotem.

Tags: szlaki żeglarskie

Category: Spis treści, Na wiatr, Mesa

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates