kaczodziobe dinozaury część 3
Oczywiście nie ma kadłuba bez wad. W przypadku punta oczywistym mankamentem jest tłuczenie płaskiego, szerokiego dziobu o fale. Wprawdzie przy szybkiej żegludze, w ślizgu nie jest ono bardziej uciążliwe niż w innych płaskodennych jachtach, a w głębokim przechyle skośnie ustawiony dziób nie jest już tak wrażliwy na fale, niemniej jednak nie można oczekiwać od punta zbyt wielkiej dzielności morskiej. Natomiast w turystyce śródlądowej zaletą nie do pogardzenia jest pakowność kadłuba. Kabinowy punt, ze swym szerokim dziobem oferowałby komfort nieporównywalnie większy niż inne typy łodzi.
Moda na punty dotarła na krótko do Polski. Powstał Mól Dworzańskiego, będący adaptacją ówczesnych łódek klasy Moth, dwie znane konstrukcje Plucińskiego: P-51 (ket) i P-59 Kocik (slup z dwoma mieczami). Zbudowano sporo egzemplarzy tych prostych, tanich, pakownych i dobrze żeglujących łódek. Wiele z nich pływa do dziś. Miały opinię szybkich i statecznych, niezwykle trudnych do wywrócenia.
Później jednak konstruktorzy, tak w Polsce jak i na świecie, zwrócili się ku bardziej konwencjonalnym kształtom. Palmę pierwszeństwa jeśli chodzi o szybkość odebrały puntom skiffy z wysięgnikami do balastowania oraz katamarany; na morzu zaś królują jachty o ostrych dziobach i szerokich rufach. Nie znaczy to, że Scow umarły. Na świecie wciąż rozgrywane są regaty w klasach A (12-metrów długości!), C, E i kilku klasach monotypowych. Łodzie tych klas, wykonane z kompozytów i nowocześnie ożaglowane, nadal należą do najszybszych jednokadłubowców.
Żegluga na wyczynowym puncie nie przypomina bowiem pływania na jakiejkolwiek innej, współczesnej łodzi. Nie balastuje się tam na trapezach, nie wyczynia akrobatycznych sztuczek, by utrzymać jacht z masztem w pionie. Na kursach ostrych płynie się w głębokim przechyle, jak za dawnych, dobrych czasów – w stylu niespotykanym dziś w żegludze na łodziach regatowych. Jednak osiągane prędkości są jak najbardziej współczesne i mogą zadowolić każdego miłośnika emocjonującego pływania.
W Polsce niestety kaczodziobe konstrukcje zostały niemal zupełnie zapomniane. Wydaje się to dziwne, bo nasze jeziora są wymarzonym akwenem dla puntów. Nie muszą się one mierzyć z wysoką falą, natomiast ich małe zanurzenie, stateczność, pojemność i osiągi są bardzo „zachęcające”.
Bardzo więc cieszy fakt, że w ostatnich latach w szkutni w Suwałkach powstał prototyp sklejkowego, kabinowego punta o lugrowym ożaglowaniu. Łódka żegluje po jeziorach i jest bardzo chwalona przez armatora.
Bardziej bezkompromisowym polskim pomysłem, ideowo zbliżonym do punta, jest “jacht dwudzioby” Wojciecha Wierzbowskiego. Jego część dziobowa ma wklęsłe przekroje, dzięki czemu korzystny kształt części podwodnej uzyskuje już przy niewielkich kątach przechyłu. Co ciekawe, podwójny dziób zapewnia świetne właściwości ślizgowe podczas pływania na silniku.
Kto wie – może więc doczekamy się na polskich wodach nowej generacji puntów? To naprawdę bardzo wdzięczne łódeczki…
fot. archiwum Krzysztofa Mnicha
rys. Stefan Ekner – na podstawie rysunków archiwalnych
Category: Spis treści, Na wiatr
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.