Jestem upartym Kaszubem. Część 1
Andrzej Treppa
Stocznia Gdynia Pomerania
W dniu ogłoszenia decyzji o likwidacji Stoczni Gdynia SA, w której ongiś pracowałem pełniąc obowiązki bosmana statku w budowie, podjąłem postanowienie, że skoro mi stocznie zamykają, to otworzę swoją własną – choćby na podwórku i będę budował drewniane statki…
Długo dojrzewała decyzja co zbudować. Od początku wiedziałem że będzie to jacht drewniany, tylko pytanie jaki? Typowo morski, czy może na śródlądzie, kabinowy, a może katamaran, mniejszy czy większy? Zapędzając się w rozmyślaniach i będąc przy gabarytach bliskich „Daru Pomorza” zszedłem na ląd, gdy żeglując po internecie przypadkiem trafiłem na zagraniczne strony internetowe, na których widniał “Crusing Catboat”. Trafiłem na to czego szukałem. Jacht na morze i mniejsze akweny, kabinowy – dwie wygodne koje: jedna dla mnie, druga dla drugiej połowy, obszerny, szeroki wygodny – tylko że… za szeroki – nie wyjadę z podwórka, gdzie ma być moja szkutnia. Co robić? Zamówić “wąski” projekt!
Szukam na polskich stronach i znalazłem – jest catbot Charleston 550 Projektowanie Jachtów Stefan Ekner. Czytam… „Charleston jest jachtem stylizowanym na łódź roboczą ze Wschodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych zwaną catboat. Rodowód tych jednostek sięga…” – wszystko mi odpowiada, pasuje, to jest to. Wiedziony ciekawością przeglądam całą stronę i doznaję rozterki. Niemal każdy projekt mnie intryguje. W miarę zagłębiania się w jej zawartość roztaczał się przede mną coraz szerszy horyzont, a mój catboat począł dryfować w stronę Five’o’Clock’a, aż utknął na mieliźnie Quickstep 800. Już widziałem jak na wąskim podwórku mieszczą się ustawione jeden za drugim dwa smukłe kadłuby katamaranu. Szerokość przestała być problemem. Po pewnym czasie przyszło zastanowienie – no tak, ale na co mi tak wielki okręt; i zaczął się dzień świstaka pod tytułem “Co zbudować”?
Olśnienia doznałem odwiedzając siostrę w Jastarni. Pomeranki, które były mi znane od dawna, nagle zawładnęły moim umysłem rozwiewając wszelkie wątpliwości. Podpatrując rozwiązania konstrukcyjne szkutników z Jastarni, sięgając do wszelkich dostępnych źródeł na temat sposobu budowy tego typu łodzi byłem bliski rozpoczęcia budowy bez dokumentacji. Mając jednak świadomość, że budując intuicyjnie mogę ponieść porażkę, rozsądek zwyciężył i dojrzałem do zamówienia projektu. Nie miałem wątpliwości, gdzie złożyć zamówienie. Wysyłam maila z opisem moich oczekiwań – “jacht wzorowany na kaszubskich Pomerankach, bez napędu, ożaglowanie rozprzowe lub gaflowe, poszycie na zakładkę łączone miedzianymi nitami”. Z niecierpliwością czekam na odpowiedź. Po krótkim czasie otrzymuję projekt jachtu Dzëk 55…
Rozpoczynam budowę. Pięć lat od złożonego po likwidacji Stoczni Gdynia postanowienia, drugiego listopada 2013 roku wytrasowałem w skali 1:1 szablony wręgi nr 4, 5, i 7 rozpoczynając budowę własnego statku – drewnianego jachtu stylizowanego na łódź kaszubską. Nie wstydzę się przyznać, że byłem wzruszony i czułem się jak zwycięzca.
Moją stoczniową kadłubownią jest postawiona na podwórku wiata – nakryta plandeką budowlaną drewniana konstrukcja, która jednocześnie jest ławą montażową. Mimo zaleceń konstruktora jacht nie będzie budowany do góry stępką na helingu. Zdecydowałem się na budowę w pozycji stępką do dołu niczym statek w doku ustawiony na kilblokach – wyszło ze mnie zboczenie zawodowe stoczniowca.
c. d. n.
fot. M.A.M Andrzej Treppa
Category: Spis treści, Technika, Budowa jachtu, Jachty drewniane
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.