80 lat dziejów żeglarstwa polskiego część 7
Jak proroczo brzmiały słowa Joshuy Slocuma, gdy w 1898 r. po skończeniu szczęśliwie swojej podróży powiedział: „Panie ze wszystkich zakładów naukowych chciałyby wiedzieć, w jaki sposób podróżowałem samotnie, co – pomyślałem – wróżyło w przyszłości pojawienie się szyprów rodzaju żeńskiego, do czego dojdzie na pewno, jeżeli my mężczyźni będziemy ciągle powtarzać, że dla kobiet nie ma miejsca na morzu” ( Joshua Slocum, „Samotny żeglarz”, Warszawa, 1958 r.).
Pierwszą kobietą, która pokonała wielką wodę, była Angielka Ann Davison w 1953 r. W regatach TARS 1972 obok dwóch innych pań wystartowała Polka, Teresa Remiszewska na jachcie KOMODOR. Osiągając metę w Newport stała się pierwszą Polką, która dokonała takiego wyczynu. Zarażona pomysłem Krzysztofa Baranowskiego, zaraz po powrocie do kraju składa Polskiemu Związkowi Żeglarskiemu propozycję zorganizowania pierwszego samotnego rejsu kobiety wokół globu. Jeszcze dzisiaj ciśnie mi się na usta… „ale sobie wybrała patrona!?” Szeregowe kręgi żeglarzy oczekiwały takiej inicjatywy, ale dla PZŻ to mogły być tylko kłopoty, a tych należy unikać. Inicjatywę Teresy Remiszewskiej poparły łódzkie włókniarki…
Opór materii (czytaj PZŻ) trwał dwa lata. Austriaczka Waltraud Meyer ogłasza światu, że w 1974 lub 1975 roku chce okrążyć świat. W tym okresie skrystalizowały się już plany jachtu, na którym Teresa Remiszewska miałaby popłynąć. Po odrzuceniu pomysłu z budową „osiemdziesiątki” z serii Eurosów, ustalono, że najlepiej by popłynęła na POLONEZIE, który przecież był do takiej żeglugi zbudowany. 9 sierpnia 1973 r. PZŻ podejmuje uchwałę zatwierdzającą samotny rejs Teresy Remiszewskiej; ponadto miano przygotować program działań oraz zbudować jacht. Czemu nie! Papier jest cierpliwy. Nic nawet nie drgnęło w przygotowaniach. W lutym 1975 roku proponuje się wreszcie Remiszewskiej projekt jachtu dostosowany do potrzeb rejsu i możliwości kobiety. Teresa Remiszewska projekt akceptuje. Następnie okazuje się, że stocznia jachtowa nie jest w stanie zbudować w wymaganym terminie jachtu, więc PZŻ proponuje żeglarce prototyp jachtu typu Darco. Ludzie kochani – prototyp jachtu w taką wyprawę i to bez szans na jakiekolwiek próby?! Doświadczona i odważna, ale bez skłonności samobójczych, żeglarka odmawia przyjęcia tego jachtu… Dwa i pół roku starań, zabiegów poszło na marne.
Pięć dni później PZŻ ogłasza zapisy na rejs wokółziemski dla kobiet. Kandydatka ma być wyłoniona w drodze konkursu. Wcześniej PZŻ otrzymuje ofertę od Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz wraz z informacją, że posiada ona własny jacht. PZŻ za najodpowiedniejszą uznał Chojnowską-Liskiewicz i zaczął się okres gorączkowych przygotowań. Reprezentantka „wielkiego morskiego mocarstwa” – Austriaczka Meyer – była już na trasie, więc szansa na zdobycie przez Polkę światowego prymatu z każdym dniem malała. Teraz sprawy w swoje ręce biorą żeglarze – ludzie czynu. W sierpniu zaczęto budowę kadłuba na bazie seryjnego nieco zmodernizowanego Szmaragda III, (nowa seria Conradów 32), a już 21 grudnia jacht MAZUREK został zwodowany. Ze względu na późną porę podjęta zostaje decyzja przetransportowania jachtu na statku do Las Palmas. Żeglarka wychodzi w rejs 10 marca 1976 roku, ale po kilku dniach musi zawrócić w celu usunięcia awarii. Ostatecznie opuszcza Las Palmas 28 marca.
Pani kapitan wybrała trasę podobną do OPTY Teligi, przez Kanał Panamski, Ocean Spokojny z zawinięciem do Australii, wokół Afryki, do Europy. W drodze do Kanału Panamskiego ma niesamowite kłopoty z silnikiem i kiepskimi mechanikami. Wreszcie silnik jest sprawny i 12 lipca MAZUREK przechodzi kanał i melduje się już na Pacyfiku w Balboa. Po wyliczeniach okazało się, że MAZUREK przeszedł od startu do Kanału w czasie, w jakim przechodzą tą trasę jachty załogowe. O Chojnowskiej-Liskiewicz zaczyna być w świecie głośno. 10 grudnia 1976 roku cumuje w Yacht Club of Australia. Jeszcze żadna z kobiet nie pokonała samotnie dwóch oceanów. Ma za sobą już 16 tys. mil.
Przed nią jeszcze kawał drogi i mnóstwo kłopotów w tym choroba i rady lekarzy, aby dała sobie spokój z dalszym żeglowaniem. Zwycięża MAZUREK z tym, że w czasie jej choroby jacht znika z kotwicowiska. Na szczęście zostaje znaleziony i rusza w dalszą drogę. Wtedy też dowiaduje się o swoich konkurentkach, jakie się ostatecznie pojawiły na wielkiej pętli: Francuzce Brigitte Oudry i Angielce Naomi James, płynących na znacznie szybszych jachtach, aby odebrać jej pierwszeństwo w okrążeniu globu. To były nerwowe chwile dla wszystkich obserwatorów, a przede wszystkim dla samej żeglarki. Wreszcie w eter idzie meldunek: „20 marca 1978 roku na pozycji 16º 08’ N, 35º 50’ W, o godzinie 2100 GMT jacht zamknął wielki krąg, przemierzając w ciągu niemal dwóch lat 28 696 mil”. Do Las Palmas, gdzie czeka ją wielka feta ma jeszcze 1800 mil – zawija tam 28 kwietnia. Angielka Naomi James zamknęła pętlę 39 dni później, ale prasa brytyjska bardzo powściągliwie informowała o sukcesie MAZURKA – jakby to ich żeglarka pierwsza pokonała samotnie wielki krąg. Smutne. Wynagrodzili to Pani Kapitan z nawiązką Francuzi.
W dniu 18 czerwca 1978 roku MAZUREK melduje się nad Motławą. Wiele zaszczytów spadło w owe dni na Chojnowską-Liskiewicz i ona sama miała prawo być dumna ze swojego sukcesu. Wielu polskich żeglarzy podzielając dumę z tego osiągnięcia z zadumą równocześnie kierowali swoje myśli ku osobie, którą Polski Związek Żeglarski swoją nieudolnością i oportunizmem pozbawił tej niepowtarzalnej satysfakcji i przejścia do historii nie tylko polskiego żeglarstwa. Nikt nie potrafi sobie wyobrazić co przeżywała, w tych przecież radosnych dniach, Teresa Remiszewska… Wielka szkoda, że tak wielki sukces polskiego żeglarstwa został przyćmiony równie wielką krzywdą.
***
Autor na podstawie książki „Polskie jachty na oceanach” Aleksandra Kaszowskiego i Zbigniewa Urbanyi (Wydawnictwo Morskie, Gdańsk, 1981) cykl opracował i własnymi uwagami opatrzył.
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.