6,5 metra na skrzydłach oceanu część 2
Autor: Piotr M. Czarniecki
Wstęp obowiązkowy
Wstęp – do cyklu artykułów, które publikowaliśmy na łamach www.port21.pl w pierwszej połowie roku 2006, traktujących o przygotowaniach Piotra Czarnieckiego do regat Mini Transat i budowanym przezeń jachcie klasy Mini 650 – Didi Mini Mk2.
Obowiązkowy – z uwagi na to, iż Radek Kowalczyk i jego zespół „zapomniał” o genezie powstania jachtu. Świadectwem tego były nieprawdziwe informacje, rozpowszechniane w przestrzeni publicznej przed regatami Mini Transat 2011 i w trakcie ich trwania. Pomimo sygnalizowania „niedoskonałości” przekazywanych informacji na ten temat, zespół Pana Kowalczyka nie zmienił swojej polityki informacyjnej. Redakcja (15 stycznia 2012)
Pierwsze kroki skierowałem do Fabryki Sklejki PISZ, po kilkunastu telefonach uzgodniłem z dyrektorem handlowym Waldemarem Paszkiewiczem jak zostanie mi przekazana niezbędna sklejka. Zrobiono ją pod nadzorem z wyselekcjonowanego forniru sklejonego specjalnym klejem. Od pierwszej rozmowy z Piszem do transportu sklejki pod Warszawę minęły dwa tygodnie. W tym samym czasie rozpocząłem rozmowy z Sail Service i Henri Lloyd.
Zaraz po Świętach Bożego Narodzenia wytrasowałem wręgi i wszystkie elementy wydrukowane w skali 1:1 na mylarowej folii dołączonej do dokumentacji. Wydanie dodatkowych pieniędzy na tę folię zaprocentowało przy składaniu całej łódki. Wszystko pasuje co do milimetra. Polecam wszystkim na przyszłość. Poprzednia moja łódka Pasja 801 powstała w przydomowym ogródku. I Didi pewnie tak samo by przyszła na świat, gdyby nie mało sprzyjająca pora roku. Na miesiące zimowe musiałem znaleźć sobie bardziej przytulne pomieszczenie. Bardzo pomógł mi w tym Jacek Wąsiewicz właściciel stoczni Jawa Yachts, gdzie od początku stycznia tego roku budowałem Didi.
Opowiem w skrócie jak się to robi. Zaczyna się od helingu – równoległe proste calowe deski. Do niego przykręciłem przygotowane wręgi. We wszystkich wręgach są wpusty na wzdłużniki i stępki, wszystko idealnie pasuje. Dzięki temu nic nie mogło przedłużać budowy. Całość kleiłem Epidianem 5 z utwardzaczem PAC. Trochę wolniej staje, ale daje elastyczniejszą spoinę, bardziej wskazaną przy pracującym drewnie. Tak przygotowany szkielet pokryłem sklejką. Didi Mini zaprojektowana jest w ciekawy sposób. Dno i burty są z płaskiej sklejki 6 mm. Natomiast obło z dwóch 3 mm warstw. Dzięki temu kadłub, choć sklejkowy nie jest kanciasty. Etap budowy kadłuba zajął mi równo miesiąc pracy. Zabudową środka zająłem się od początku lutego. Wiele tego nie ma – dwie koje.
Istnieją dwie wersje balastu. Balast stały z dwoma zbiornikami balastowymi i wersja z uchylnym balastem bez zbiorników na burtach. Ja zdecydowałem się na balast uchylny. Dwie talie wewnątrz łódki wyprowadzone są do kokpitu i stąd łatwo jest trymować poprzecznie łódkę. Płetwa balastowa jest umieszczona w skrzynce balastowej w kształcie litery V. Płynąc na wiatr balast wychylam na nawietrzną, dzięki temu łódka się prostuje. Przed masztem jest szybrowy miecz, który nie pozwala dryfować łódce z uchylonym balastem w kursie na wiatr. Na rufie po obu stronach pawęży są dwa zbiorniki balastowe. W kursach pełnych trzymają rufę „przy wodzie”. Dziób jest odciążony. Dzięki temu można nieść sporego genakera i 90-metrowego spinakera nie obawiając się wrycia w falę. W kokpicie mam dodatkowy miecz, który w baksztagowej żegludze nie pozwala na jeżdżenie rufy na boki. Na pokładzie na pierwszy rzut oka jest masa bloków i linek, ale one mają mi pomóc w żeglowaniu.
fot. Piotr M. Czarniecki, Michał Napartowicz
Category: Spis treści, Na wiatr, Technika, Budowa jachtu, Porady
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.