6,5 metra na skrzydłach oceanu część 1

| 07/03/2006 | 2 Komentarzy

Autor: Piotr M. Czarniecki

Wstęp obowiązkowy

Wstęp – do cyklu artykułów, które publikowaliśmy na łamach www.port21.pl w pierwszej połowie roku 2006, traktujących o przygotowaniach Piotra Czarnieckiego do regat Mini Transat i budowanym przezeń jachcie klasy Mini 650 – Didi Mini Mk2. 

Obowiązkowy – z uwagi na to, iż Radek Kowalczyk i jego zespół „zapomniał” o genezie powstania jachtu. Świadectwem tego były nieprawdziwe informacje, rozpowszechniane w przestrzeni publicznej przed regatami Mini Transat 2011 i w trakcie ich trwania. Pomimo sygnalizowania „niedoskonałości” przekazywanych informacji na ten temat, zespół Pana Kowalczyka nie zmienił swojej polityki informacyjnej. Redakcja (15 stycznia 2012)

Pomysł relatywnie tanich regat Mini Transt powstał dzięki angielskiemu dziennikarzowi Bobowi Salomonowi. 6,5-metrowe „transatlantyki” od początku budziły wiele kontrowersji. Jednak idea Salomona przeciwstawiała się „degeneracji” ówczesnych regat transatlantyckich, w których startowały gigantyczne i drogie jachty.

Tak narodziła się klasa Mini 650, która w swych podstawowych założeniach kładła nacisk na dostępność regatowych jednostek dla wszystkich. Przepisy klasy ograniczają gabaryty: długość kadłuba – 6,5 metra, szerokość – 3 metry, zanurzenie – 2 metry, całkowita wysokość – mierzona od bulba do topu masztu – max. 14 metrów. Reszta należy do konstruktora i skippera.

Wraz ze wzrostem popularności tej klasy powstało wiele łódek Mini 650. Klasa podzieliła się na dwie grupy. Dzisiaj obowiązujące przepisy dotyczące łódek prototypowych i seryjnych są szczegółowo dopracowane w wyniku lat doświadczeń – zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Szczególny nacisk kładzie się na bezpieczeństwo. Po wielu wypadkach – również śmiertelnych – od 1999 roku wprowadzono 1000 milowe rejsy kwalifikacyjne dla każdego skippera i jego jachtu.

Prototypy to zupełnie otwarta księga – tutaj narodził się pomysł na uchylne głębokie płetwy balastowe, zakończone 300 kg ołowianymi bulbami (pomysł Michela Desjoyeaux z 1991 roku), można stosować zbiorniki balastowe po 200 litrów każdy, dziobowe i rufowe miecze poprawiające stateczność kursową, w zależności od kursu względem wiatru.

Jedyny Polak uczestniczący w tych szaleńczych regatach, Kazimierz „Kuba” Jaworski  na swoim oryginalnym SPANIELKU, jako pierwszy zastosował dwie płetwy sterowe w roku 1977. Dzisiaj jest to standard na tych łódkach. Generalnie można powiedzieć, że większość konstruktorów pozwala sobie na eksperymenty w tej klasie; odniesiony sukces pozwala im na przeniesienie pomysłów na dużo większe i o wiele droższe jachty klasy Open 60.

Klasa „seryjna” rządzi się troszkę innymi prawami. Te łódki nie są już tak wyżyłowane. Można powiedzieć, że są o wiele spokojniejsze. Chociaż bardzo popularny Pogo i jego następca Pogo 2 potrafią narobić wiele zamieszania. Łódki Mini 650 zawsze wyprzedzały jachty z wielkich regat – tak pod względem nowatorskich rozwiązań jak i technologii. Cały sekret kryje się w pomyśle Boba Salomona – „regaty i łódki dla wszystkich”.

Skipperami na tych łódkach są różni ludzie: od adwokatów po hydraulików. Jedno ich łączy – chęć oderwania się od codzienności i przeżycia prawdziwej przygody na arenie, gdzie od tysięcy lat spektakl gra ocean i niebo. Tego nie zobaczy się nigdzie indziej, tylko na ślizgającej się 6,5 metrowej łódce żeglującej po gigantycznych falach. Od pierwszej edycji Mini 650 pływały w pasatach, to znaczy z Francji na Karaiby. Od 2003 roku z La Rochell we Francji jachty kierują się przez równik do Salvador de Bahia w Brazylii z postojem na wyspach Kanaryjskich.

Rodzi się w głowie myśl: „dlaczego nie ja – zrób to”. Zakup nawet używanej łódki wiąże się od razy z wydaniem kilkudziesięciu tysięcy euro. Dla przeciętnego Polaka w tym momencie przed oczami ukazuje się szlaban. Według mnie jedynym wyjściem pozostaje budowa jachtu klasy Mini 650. I tu znowu dwie drogi. Można ekstremalnie drogo – z kevlaru i węgla. Ale jak się poszuka dłużej i przypatrzy tym, co już startowali (z małymi budżetami) na własnoręcznie zbudowanych łódkach, droga znowu się otwiera. Przykładem może być Chris Sayer z Nowej Zelandii, przed którym chylę czoła. Reasumując, postanowiłem poszperać i znaleźć taką łódkę, która pomoże mi poślizgać się w kierunku Brazylii. Poszukiwania uwieńczyłem zakupem dokumentacji sklejkowej Didi Mini u Dadleya Dixa.

Piotr Czarniecki będzie eksponował swój jacht klasy Mini 650 na targach „Wiatr i Woda” w Warszawie w dniach 9-12 marca.

Tags: Mini 650, Mini Transat, jacht morski, jacht regatowy, klasa regatowa

Category: Spis treści, Na wiatr, Technika, Budowa jachtu, Porady

Komentarze (2)

Trackback URL | Comments RSS Feed

  1. Jacek says:

    Piotr Czarniecki nie dostał za kadłub pieniędzy? Nie łapie???

    • Marian says:

      Tu jest “wiecej swiatla”:
      http://www.oceanteam.pl/jachty
      =====
      s/y CALBUD, MINI 650 (ex.s/yOCEAN650)

      Jacht przygotowany do pokonania Atlantyku.
      Solidny i nowoczesny spełniający rygorystyczne wymogi
      pomiarowe Klasy Mini.
      Jacht na którym kpt. Radosław Kowalczyk pokonał Atlantyk
      w tegarach Mini Transat 2011.

      Typ PROTO, jacht wybudowany pracą i staraniem

      kpt. Radka Kowalczyka.

      Nowoczesne rozwiązania w zakresie ożaglowania
      dają tym na pozór niewielkim jachtom ogromne
      możliwości w żegludze oceanicznej.
      W roku 2010 i 2011 jacht zaliczył wiele
      wymagających regat pełnomorskich i oceanicznych
      we Francji, Włoszech, Anglii, Hiszpanii
      by w końcu we wrześniu 2011 wystartować
      w najbardziej prestiżowym wyścigu żeglarzy
      samotników Mini Transat z La Rochelle
      we Francji do Salvador de Bahia w Brazylii.
      =====

      Czego sie mozna spodziewac dalej ?
      Moze “PR-owego” sprostowania ?

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates