z Iławy do Krynicy Morskiej część 4
Pokonaliśmy zarastające jeziora Drużno i część Kanału Elbląskiego, podziwialiśmy wyłaniajacą się panoramę Elbląga, minęliśmy śródmieście i naprzeciw potężnego elewatora stanęliśmy w porcie Jacht Klubu w Elblągu.
Po odpoczynku oraz zaopatrzeniu w mapy ruszamy na podbój Zalewu Wiślanego. Mamy dwie drogi, jedna to zaraz po wyjściu z portu skręcić w kanał Jagieliński, na Nogat i tamtędy na Zalew. Na tym szlaku trzeba położyć maszt, ze względu na tamę bezpieczeństwa po drodze. Druga – rwać prosto Kanałem Elbląskim. Po drodze czeka nas most pontonowy, który otwierają, jeśli zbiorą się minimum 3 jachty, a to nie takie proste. Przeprawiamy się więc przy okazji przepływania wodolotów. Trzeba dowiedzieć się o ich rozkład jazdy i oczekiwać przy moście. W tym roku rano przeprawiałem się ok. godz. 0800-0900 a wieczorem ok. 1900.
W związku z przysłowiowym mordewindem piłujemy na silniku. Po WJM jest na co popatrzeć. Jak się później przekonaliśmy, przy silnych wiatrach 5–6 ºB tworzy się duża, krótka fala. Innym problemem są sieci. Jest ich mnóstwo. Farwater na Zalewie jest precyzyjnie oznakowany, ze względu na żeglugę pasażerską. Wystarczy z pławy Gdańsk lub Elbląg (zależy skąd wypływamy) kierować się bojami, a do każdego z portów mamy boje kierunkowe. Dla jachtów o małym zanurzeniu jest to pływanie na okrągło i aż kusi iść na skróty, a tu te nieszczęsne sieci. Przepisy mówią, że początek i koniec sieci powinny być oznakowane. Przy sieciach przydennych tyczka z jedną czarną chorągiewką a na końcu tyczka z dwoma czarnymi chorągiewkami. Oznakowanie sieci przypowierzchniowych to kolor czerwony. O nocnym oznakowaniu nie piszę, nie próbujcie iść między sieci w nocy. W pełni sezonu połowowego nawet rybacy mają kłopoty w tej gęstwinie sieci i tyczek. Poza tym niedobrze kręcić się koło sieci, bo może zrodzić się podejrzenie podbierania ryb. Na Zalewie tyczki zawsze ujrzymy, ale z chorągiewkami na ich szczycie to już różnie bywa.
Jedno jest pewne, Zalew to kawał wody, można poszaleć, ale to już morskie wody wewnętrzne. To nie miejsce dla kozaków, w złym tego słowa znaczeniu. Żeglarz dobrze wyszkolony, rozsądny, będzie miał wiele satysfakcji. I na tym, muszę uczciwie uprzedzić, kończą się atrakcje żeglarskie. Zalew nie jest nastawiony od strony lądu na żeglarzy. Nic dziwnego, skoro to i nasz związek przyczynił się do tej pustki. Dopóki nasze wybrzeże, Zalewy Wiślany i Szczeciński, nie zaroją się od jachtów, nikt rozsądny nie będzie inwestował w infrastrukturę. Błędne koło, a szkoda, bo oprócz poprawy sytuacji żeglarzy, byłaby to szansa na przekwalifikowanie się niektórych upadających portów rybackich w mariny z prawdziwego zdarzenia. Może i Wielkie Jeziora Mazurskie miały by szansę na regenerację.
Jedynym portem dla żeglarzy, mającym wszystko co potrzeba, jest Krynica Morska. Muszę uprzedzić, że gościom nie jest tam zbyt miło cumować, szczególnie przy wiatrach z SW. Popełniono moim zdaniem błąd w fazie projektu. Wejście do portu jest niezwykle szerokie i otwarte na wiatry południowo-zachodnie i południowe. Port ma 3 baseny, z których „numer 1” jest dla członków klubu. Leży zgodnie z praktyką w głębi portu i tam może być spokojnie w razie sztormu, natomiast w pozostałych basenach nie chciałbym się wtedy znaleźć. Przy samym porcie wesołe miasteczko, jarmarki i inne atrakcje. Każda z nich wabi klientów ponad setką decybeli do prawie samego rana.
Co dziwniejsze, również tawerna Jacht Klubu dotrzymuje im kroku. Trzeba oddać jej sprawiedliwość, że serwuje na szczęście szanty i piosenkę żeglarską.
Żegluga po Zalewie Wiślanym to przedsmak morza i może nadejdzie rychło ta chwila, że wypływając z Elbląga lub nawet z Gdańska, popłyniemy sobie Zalewem Wiślanym i przez cieśninę Pilawską wyskoczymy na Bałtyk, zamykając kółko w Gdańsku. Mówi się coraz głośniej o przekopaniu bezpośrednio kanału Zatoka – Zalew. W miarę nasilenia ruchu żeglarskiego powinno wystąpić sprzężenie zwrotne w postaci podjęcia większych starań przez miejscowe władze samorządowe i tubylców o lepszą obsługę ruchu turystycznego.
Wyszłoby to obu stronom na dobre. No ale na Mazurach też tak zaczynaliśmy. Mazurom należy się trochę oddechu, a i Wam chyba znudziło się odwiedzać wciąż te same miejsca. Od lat staram się prowadzić różnymi sposobami akcję deglomeracji Wielkich Jezior Mazurskich. Zachęcam więc co bardziej doświadczonych żeglarzy do zmierzenia się z tym akwenem, tym bardziej, że już możemy liczyć tam na czarter jachtu. Chcę zaznaczyć, że mając jacht śródlądowy, powinniśmy unikać pływania przy sile wiatru powyżej 5ºB, zwłaszcza kursów pod wiatr – przy założonych refach halsuje się ciężko, a kołysanie nie jest przyjemne. Te wspomnienia są z przed kilku lat, mimo marazmu nastąpiły od tego czasu dość istotne zmiany w oznakowaniu nawigacyjnym. Zamiera także rybołówstwo na Zalewie. To smutne dla rybaków, ale dla żeglarstwa oznacza to coraz mniej sieci. Należy mieć nadzieję, że rybacy szukając swojego miejsca, podejmą się świadczenia usług dla żeglarzy. Zaczynają się pojawiać opracowania projektowe, gorsze lub lepsze, w wyniku których może za kilka dalszych lat nastąpi radykalna poprawa. Myślę, że dopingiem dla realizacji tych planów będzie pojawienie się coraz większej ilości jachtów.
Formalnie nie zmieniono przepisów obowiązujących na wodach wewnętrznych, ale nastąpiło dalsze rozprężenie. Musiałem jeszcze załatwiać (wobec braku Karty Bezpieczeństwa) jednorazowe pozwolenie na żeglugę po Zalewie w kapitanacie portu w Elblągu. Obecnie wszyscy piszą, że nikt już nie sprawdza dokumentów, nawet najsroższy bosman na Zalewie. To pocieszające, z tym, że dla naszego bezpieczeństwa powinniśmy mieć silnik, kompas, telefon komórkowy (i przydatne numery), pławkę dymną oraz zaktualizowaną mapę Zalewu.
Category: Spis treści, Na wiatr
Tolkmicko fajne miasteczko i port(nowa marina),a o Krynicy mam to samo zdanie.