Pasja lądowego szczura część 5
Autor: Jarosław Ściwiarski
Od czasu do czasu Pasja powstawała z udziałem osób trzecich. Ja i konstruktor stanowiliśmy już zespół – choć na odległość. Osoby trzecie zmieniały się, nie chwytając bakcyla. Powód? Mam nadzieję – jak wyznawali – że to brak czasu. Innym powodem mógł być brak pasji dla mojej Pasji albo mieli serdecznie dość budowy, albo gorzej – to przyjąć mi najtrudniej – mnie. A bywają takie momenty przy budowie, kiedy kolejna para rąk, nawet jedna ręka, są oczekiwane jak „niewidzialna ręka” z Teleranka. Moje córeczki na hasło: „chodźmy do szkutni”, reagowały spontanicznie, to znaczy spontaniczną ucieczką, połączoną z nagłym przypływem ochoty do wykonywania obowiązków, do których namówić je normalnie nie jest prosto. Miałem przez jakiś czas możliwość straszeniem dzieci (zły tatuś) widmem pracy przy jachcie. W nadzwyczajnych sytuacjach, przy takich samych obietnicach, udawało się namówić je do przesunięcia, a nawet obrócenia łódeczki.
Przyszedł czas na prace przy pokładzie. Zdobywałem coraz więcej doświadczenia, co natychmiast owocowało postępem prac. Pokłady postanowiłem zabejcować, pozostawiając „do wglądu” naturalne słoje drewna To wymagało większej uwagi i staranności podczas wycinania, dociskania i klejenia. Wierzcie mi, momentami było ciężko. Ostateczny efekt spowodował, że natychmiast zapomniałem o wszystkich trudnościach.
Listwy odbojowe pojawiły się przebojowo – w ciągu jednego popołudnia. Skleiłem je z dwóch cieńszych listewek, co – jak mniemam – w żaden sposób nie pogarsza ich funkcjonalności. Za to znacznie ułatwiło mi pracę podczas doginania. A ocenę rezultatu końcowego pozostawiam czytelnikom…
Trochę trudno mi było w to uwierzyć, ale wyglądło na to, że prace zbliżają się ku końcowi. Świadomie nie opisuję wszystkich szczegółów budowy. Założyłem, że ma to być relacja, a nie instruktarz. Zależy mi, aby czytelnik zauważył nie tylko jak przebiegała się budowa jachtu, ale jak budowa ta zmieniała mnie. Dla kogoś, kto podejmuje się budowy, równie ważny jak efekt końcowy, powinien być proces. Budowa daję tą przewagę, nad kupieniem gotowego, że radość towarzyszy nam na każdym etapie jego tworzenia – na końcu nie jest ona pomniejszona, przeciwnie stanowi sumę wielu małych zwycięstw i radości. Proces budowania jachtu daje możliwość poznać i „zakochać” się w każdym jego detalu. Docenić jacht tak, jak jest tego godny. Opis tego niezapomnianego uczucia już wkrótce.
Category: Spis treści, Technika, Budowa jachtu
Wielkie i szczere gratulacje panie Jarosławie! Jakbym czytał swoje własne doświadczenia i przemyślenia z budowy. Porwałem się i ja w 2001 r. na katamaran ze sklejki liściastej (410 x 230 cm, 10,5 m kw żagla), ale o wiele bardziej pracochłonną metodą – na wręgach, wzdłużnikach, kleju poliuretanowym i wkrętach. Udał się i pływa do dziś – praktycznie bez remontów i większych renowacji. Położenie ośmiu warstw lakieru i farby poliuretanowej na zewnątrz kadłubów uczyniło je prawie tak odpornymi jak laminowanie. Nieskromnie dodam, że nie mając pomocnika na żadnym etapie budowy, “tytułuję się” jedynym jego budowniczym. Sam uszyłem żagle, pamiętając o mądrych słowach pana Stefana Workerta: “Nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby z uszyciem żagla nie uporał się ktoś, kto potrafi sam zbudować cały jacht…” Później (2004 r.) była druga łódka (250 x 130 cm) z żaglem na wzór “optymista” dla małych żeglarzy z mojej szkoły podstawowej, a niedawno nabyłem “nieco” sklejki szkutniczej, by zbudować małą kabinówkę – 450 x 160 cm – taki mały, lekki moto-sailer. Piszę to wszystko, by powróżyć panu, że budowa następnej łodzi w pana wykonaniu to tylko kwestia czasu! I dobrze, bo żal byłoby nie wykorzystać tak cennych i rzadkich już dziś, a zdobytych własnym wysiłkiem, umiejętności!!! Ja sam projektuję swoje łódki (a jestem polonistą i historykiem w szkole) na papierze milimetrowym, głównie z pomocą ołówka “2H” i poliwęglanowej linijki – cóż dopiero pan ze swym technicznym wykształceniem. W każdym razie gorąco do tego zachęcam, bo zadowolenie z końcowego efektu jest co najmniej dwa razy większe niż zwykle. Serdecznie pozdrawiam.
Biorąc pod uwagę Pana dokonania z moimi mógłbym śmiało prosić o mentorowanie przy tym co nieuniknione:). To prawda i to podwójna prawda. Mam plany budowy kolejne łódeczki i prawda, że zbudowanie jachtu daje przynajmniej podwójną radość. Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa. Zachęcam również do spisania swoich doświadczeń i tutaj Pana wykształcenie zaowocuje wspaniałą relacją ku radości nas wszystkich. Poat21 to bardzo otwarty portal i przyjaźni ludzie,którzy chętnie opublikują kolejną relacją. Nie zdziwię się gdy Pan Stefan potwierdzi moją zachętę:).
Pozdrawiam