pamiętnik armatora, czyli historia pewnego Maka część 4

| 12/10/2004 | 0 Komentarzy

Autor: Rafał Laurentowski

Po rocznym remoncie nasz jacht stanął na wodzie

Po rocznym remoncie nasz jacht stanął na wodzie

Druga połowa maja 2000 roku

Poszukiwaliśmy materiału na zamknięcie skrzyni. Stara była z dębiny i chcieliśmy mieć taką samą. Z pomocą przyszedł nam ojciec Michała, który znalazł gdzieś dość sporą deskę dębową. Oddaliśmy ją do naszego stolarza, który z nieociosanej deski wyczarował zamknięcie skrzyni na piątkę z plusem.

Przyszedł czas bardzo przez nas oczekiwany, a mianowicie przykręcanie okuć zakładanie okien itp. A radość jest tym większa, iż stare wysłużone okucia są odnowione i pochromowane. Mam tylko nadzieję, że nasza ciężka praca zrekompensuje się nam na wodzie. By po zwodowaniu można było się upajać swoją ciężką, ale jak przyjemną pracą, już w tym tygodniu zabrałem się za klarowanie całego osprzętu typu szoty, bloki, cumy itp. W ten weekend (20-21.05) mamy zamiar doszlifować jacht do końca i wreszcie pomalować kadłub i położyć farbę antyporostową. Jak się uda to zabierzemy się za instalację elektryczną – jest tego trochę oświetlenie, “elektrownia”, gniazda na 220V itp.

Nie wiem, jakie jest wasze zdanie na temat Saluta. Mogę się tylko domyślać – ruska myśl techniczna, ale czasami im coś wyjdzie. Może jest to proste, toporne, ale zarazem mało zawodne. Gdyby już coś się stało, to duże prawdopodobieństwo, że naprawisz jak się to mówi “na rowie”. Przypuszczam, że nasz Salut nie pracował od kilku lat… Zalaliśmy go benzyną, wymieniliśmy świecę zapłonową na polską, otworzyłem kranik, przelałem gaźnik, szarpnąłem raz, drugi… No mały – powiedziałem i szarpnąłem jeszcze raz. Zagdakał! Byłem pod wrażeniem. Stał tak długo, a tu taka niespodzianka. No i co powiecie? Teraz dostał nową szatę, czyli lakier na obudowie – wygląda jak Mercury.

Nie wszyscy wierzyli że to stara jednostka po kapitalnym remoncie

Nie wszyscy wierzyli że to stara jednostka po kapitalnym remoncie

Czerwiec 2000 r.
Nadszedł w końcu oczekiwany przez nas moment – wodowanie. Byliśmy pod dużym wrażeniem, gdyż jak wcześniej wspominałem – albo i nie – skrzynię mieczową robiliśmy pierwszy raz. Jacht stanął wreszcie na wodzie! Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy było sprawdzenie czy nasza łajba nie cieknie. Nie cieknie! W zęzie sucho jak na Saharze. Radość nasza była tym większa, że ukończyliśmy w końcu remont, który trwał cały rok. Jacht stoi dopiero tydzień na wodzie i trochę za wcześnie na radość, ale i tak osiągnęliśmy sukces. Po zwodowaniu jachtu – muszę się pochwalić – bardzo dużo ludzi zatrzymywało się koło nas i pytywało co to za jacht, czy jest nowy itd. Odpowiadaliśmy z dumą, że to stara jednostka tylko po kapitalnym remoncie. Nie wszyscy wierzyli…
fot. archiwum autora: http://mak555.w.interia.pl

Tags: Henryk Jaszczewski, jacht, jacht śródlądowy, jachty, jachty drewniane, jachty z drewna

Category: Spis treści, Technika, Budowa jachtu

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates