“nowa” OSA część 1
W pierwszych wzmiankach o budowie Osy zamieściłem jej rysunek, który przedstawiał ją w wersji „Clasic”. Jednakże w trakcie budowy gust znów mi się zmienił i po naradzie ze wspólnikiem Mirkiem postanowiliśmy pozostać przy wersji pierwotnej, eufemistycznie określonej jako „Sport”. Uległa ona jeszcze z zewnątrz pewnym modyfikacjom, co przedstawiam na załączonym obrazku. Nie będę rozpisywał się na temat różnych szczegółów konstrukcyjnych, ponieważ znów coś się może jeszcze zmienić. Będę więc relacjonował je na bieżąco, w trakcie postępów w budowie.
Opiszę zatem „ostateczną” wersję takielunku, podając moje argumenty przemawiające za przyjętymi rozwiązaniami. Jak wyraźnie widać, jako pędnik zastosowałem gaflowy żagiel typu „huari” o powierzchni 33 m². Typ ten jest dziś spotykany rzadziej niż „gaflowy zwykły”, a książką, w której znalazłem o nim wzmiankę wraz z rysunkiem, jest wydane na przełomie lat 60. i 70. „Żeglarstwo Śródlądowe” Stefana Wysockiego. (Tego, który się znał jeszcze na hokeju i muzyce symfonicznej, dając temu wyraz w owych czasach w licznych audycjach radiowych i telewizyjnych. Był również propagatorem „małego” żeglarstwa na łódkach o powierzchni żagla do 7 m² oraz rodziny jachtów typu Mak.)
Sprawą, która od dawna nie dawała nam spokoju było kładzenie masztu przy jego długości 10,5 m. Nie dość, że stoi 60 cm od dziobu to nawet z profilu 105 ważyłby razem z olinowaniem dobre 25 kg. Kładzenie go „w rączkach” byłoby niezwykle trudne, a rozsądnej długości wytyk wymagałby bukszprytu. Bukszpryt też trzeba solidnie zamocować, tak więc wszystko to bardzo się komplikowało. Z kolei bramka z osią obrotu daleko za cęgami masztu, przy tak dużym momencie wymagałaby sześciokrotnego przełożenia w talii i co najmniej chłopa z półtorametrowymi barami.
Wybrany rodzaj ożaglowania pozwolił, przy tej samej wysokości takielunku na skrócenie masztu do 7 m. (razem, około 16 kg). Gafel natomiast, wykonany jest z (zakupionego już) „półwęglowego” masztu długości 5,1 m od deski surfingowej. Waży dokładnie 2,7 kg. Tak więc, nie dość, że cały takielunek jest o parę kilo lżejszy, to do kładzenia jest prawie o dziewięć kilo mniej (razy parometrowe ramię). Gafel wstawiany jest w kieszeń na liku – trudno nazwać – przednim lub górnym żagla.
Druga zaleta, to możliwość gięcia gafla przy mocniejszych wiatrach na bajdewindzie, ponieważ pełni rolę jakby giętkiej stengi masztu. Ma się to odbywać przez wybieranie szotów. Wypłaszcza się tym samym grota, który przy ożaglowaniu typu ket powinien być skrojony dość głęboko, a więc niezbyt korzystnie dla takich kursów i siły wiatru. Liczę jeszcze na trzecią rzecz – mianowicie na to, że przy silnych podmuchach elastyczny gafel będzie się odginał w bok, wypuszczając wiatr z górnych partii żagla. Coś na podobieństwo „finnowskich” masztów.
Stawianie grota odbywa się jednym fałem. Fał przechodzi przez bloczek, poruszający się w likszparze na metalowym pełzaczu (tak samo zresztą jak cały lik przedni i zawiasowe okucie pięty gafla). W pozycji, gdy żagiel jest zwinięty, patent ten – nazwijmy go wózkiem – znajduje się mniej więcej na wysokości salingu. (Jest ograniczony cienką linką mocowaną do topu masztu). Ponieważ fał zamocowany jest do gafla w 1/3 jego długości licząc od pięty, zawsze jest wtedy w stosunku do masztu i gafla pod dużym kątem. Wybierając fał najpierw stawiamy gafel do pionu. Gdy będzie już w pionie a kausza fału dojdzie do bloczka, cały wózek zacznie się poruszać w górę, ciągnąc za sobą resztę żagla. Zrzucanie grota powinno się odbywać odwrotnie. Tak samo ma być przy refowaniu refliną przechodzącą przez remizki na obu końcach refbanty. Jeśli coś pójdzie nie tak, to dodamy kontrafał. Zresztą „loty próbne”, zaplanowane na przyszłe lato bezlitośnie zweryfikują wszystkie pomysły i założenia.
rys. Michał Affanasowicz
Category: Spis treści, Technika, Budowa jachtu
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.