Nomadzi wybrzeża, część 2

| 18/12/2014 | 0 Komentarzy

Długi przelot

Żegluga drugiego dnia była bardzo spokojna i leniwa. Wiatr z połówki, niewielka fala, słońce na bezchmurnym niebie. Proa żeglowały powoli, mijając kilometry pustych plaż, upstrzone tu i ówdzie kolorowymi plamami miejscowości wypoczynkowych. Wkrótce minęliśmy farmy wiatraków i falochron portu w Darłowie. Zaraz potem ujrzeliśmy pierwsze – i prawdę mówiąc jedyne w czasie naszego rejsu – przejawy ludzkiej aktywności na morzu.


przelot1
przelot3
Obok tak prozaicznych urządzeń jak kafary, wbijające nowe pale w ostrogi, chroniące plażę przed wymywaniem, stał na kotwicy jacht. Rzadki widok nad naszym morzem – jachty zwykle widuje się w portach lub daleko na horyzoncie. Brzegi i plaże przyjazne są tylko dla małych łódek takich jak nasze, których z kolei jest w Polsce jak na lekarstwo.

Kolejny jacht, tym razem pod żaglami, zbliżał się z przeciwka, wyraźnie kierując się w stronę portu. Wkrótce minęła nas dziwna konstrukcja, przypominająca z daleka sylwetką lotniskowiec eskortowy z czasów wojny – chyba kuter wędkarski, a w końcu – ładny, stylowy kecz z brązowymi żaglami. Takie spotkanie tradycyjnych statków z różnych stron świata zdarza się rzadko i zawsze raduje.


jachty4
Przy leciutkim wietrze dało się zauważyć przewagi lekkiej Lili’uokalani. Reto twierdził, że z dwiema osobami na pokładzie jego łódź bardzo traci na szybkości, a Januszowe Mata pjoa jest o dwa metry dłuższe i ma odpowiednio więcej żagla, ale w tych warunkach nie miało to znaczenia – proa Reto i Grzegorza co chwilę wysuwało się daleko na prowadzenie i załoga czekała na nas, podciągając żagiel.

Nasz żagiel, rozpięty na dość ciężkich rejkach, w ogóle kiepsko by pracował przy słabym, pełnym wietrze. W takich warunkach ktoś z załogi wypychał bom ręką, nogą lub pagajem jak najdalej za burtę. W Łazach Janusz wymyślił więc “patent”: kawałek długiego drąga, który można było stabilnie wetknąć między bom a kadłub Mata pjoa. Zlecił mi wykonanie owego urządzenia. Efektem był kijek z krótką poprzeczką, przypominającą ekwipunek hiszpańskiego pikadora i mającą ten sam cel – zapobieganie zbyt głębokiemu wbijaniu się końcówki. Koniec kijka wchodził bowiem w upleciony ze sznurka pierścień, zamocowany do bomu obok szota. Urządzenie bardzo nam się przydało, zwalniając z konieczności ciągłego przytrzymywania żagla.

Było już późne popołudnie, kiedy osiągnęliśmy cypel Jarosławca. Dalej aż do Ustki ciągnął się poligon wojskowy, którego przebycie przy słabnącym wietrze było nierealne. Decyzja była więc oczywista – lądujemy w Jarosławcu. Oczywiście nie na kamienistym cyplu, tylko nieco dalej, na plaży.

Plaże za przylądkiem były, jak w wielu miejscach nad Bałtykiem, chronione ostrogami. To dosyć nieprzyjemne przeszkody dla naszych łodzi – nie utrudniają lądowania, ale przy próbie wyjścia w morze następnego dnia mogą okazać się przykrą niespodzianką. W Jarosławcu ostrogi kończyły się w pewnym miejscu, dalej był pas czystej plaży, kanałek… a po drugiej stronie już poligon. Pole manewru nie było duże, tym bardziej, że fala wyraźnie się wybudowała i straszyła przybojem – niewielkim, ale wystarczającym do zamoczenia wnętrza łodzi.


jarosl
Akurat siedziałem przy wiośle sterowym. Zobaczyłem korzystne miejsce do lądowania, gdzie fale załamywały się wyraźnie łagodniej. Skierowałem łódź w tamtą stronę, nie zważając na uwagi Janusza. Dopiero w ostatniej chwili podniosłem wzrok nieco wyżej i zauważyłem problem – stolik z krzesełkami, ustawiony tuż przy brzegu dokładnie na naszym kursie. Szybka decyzja – trzymamy kurs, łatwiej przepchnąć łódź po piasku niż kombinować w przyboju. Strategia okazała się słuszna, dobiliśmy do brzegu bez trudu, właściciele stolika okazali się sympatyczni, a załoga Lili’uokalani wkrótce dołączyła do nas – nieco zamoczona przez fale.


poziomki
Plonem krótkiego spaceru w głąb lądu była garść poziomek. Pierwsze w tym sezonie!

Kubek nawigacyjny

Wspólne obozowanie na plaży ma swój niepowtarzalny urok. Miękkie posłanie z piasku, który idealnie dopasowuje się do krzywizn ciała, rano kąpiel w Bałtyku, śniadanie przygotowane z zabranych zapasów i spożywane z użyciem pokładu proa jako bufetu, pakowanie rzeczy – i w drogę…


sniadanie
Reto wzbogacił nasze menu o dania i napoje gorące. Podczas wcześniejszych wypraw zadowalaliśmy się wodą z butelek, tym razem nasz bawarski kolega miał ze sobą małą kuchenkę gazową, czajnik, specjalną własnej roboty mieszankę herbaty… rzecz w tym, że nie spodziewając się takich luksusów, nie zabrałem w rejs żadnego kubeczka. Okazja do uzupełnienia braku nadarzyła się w Jarosławcu.

Każda z nadmorskich miejscowości ma swój specyficzny klimat. Mielno, Unieście i Łazy to wielka “imprezownia” dla Koszalina i okolic. Tłoczne, hałaśliwe i nieco jarmarczne miejscowości z ulgą zostawialiśmy za rufą. W Ustce będzie nieco inaczej. Też oczywiście wczasowisko, ale i port, i żeglarze, i bądź co bądź miasteczko, co w sumie daje bardziej urozmaicone wrażenia. Jarosławiec z kolei jest jedną wielką miejscowością kolonijną.
Gdziekolwiek się ruszyliśmy, wszędzie pełno było grup młodzieży w wieku szkolnym, a i lokalne atrakcje były wyraźnie dostosowane do potrzeb.


jarosl2
Kiedy czekaliśmy na obiad w tamtejszej smażalni, postanowiłem przespacerować się po okolicznych sklepach w poszukiwaniu jakiegoś kubka do herbaty. Supermarket zawiódł na całej linii, oferując tylko produkty spożywcze. Obok znajdował się sklepik, sprzedający, za przeproszeniem, pamiątki. Czego tam nie było… Zazwyczaj szerokim łukiem omijam podobne przybytki, teraz jednak postanowiłem obejrzeć witrynę. I rzeczywiście – na półce stały kubki różnej wielkości i wzoru. Najbardziej spodobał mi
się ten, na którym namalowano schematyczną mapkę całego polskiego wybrzeża. Przypomniałem sobie, że Reto narzekał na brak map – lepsza taka pomoc nawigacyjna niż żadna.

Jakoż po rejsie kubek trafił w ręce Reto. Może wykorzysta go i w przyszłym roku?

fot. Reto Brehm, Janusz Ostrowski, Grzegorz Korczyński, Krzysztof Mnich

Tags: proa, wybrzeże Bałtyku, zlot proa

Category: Spis treści, Na wiatr

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates