nie zawsze z wiatrem – paranoja land
Od pewnego czasu każdą wolną chwilę spędzam nad książkami opisującymi historię Polski. Chcę bowiem dojść do tego, jaki to grzech popełnili nasi przodkowie, że od kilku pokoleń Pan Bóg karze nas głupotą niektórych przedstawicieli naszej władzy, niezależnie od szczebla. Sprawa idzie chyba na żywioł, bo owa głupota niekoniecznie jest wprost proporcjonalna do wysokości zajmowanego stanowiska.
Czym że to tym razem nasze elity zasłużyły na taki osąd. Otóż jeden “elit” od byłego koalicjanta wpadł na pomysł, aby opodatkować to, co jest pod wodą, czyli dno. Dno pod wodą, nad nią lub przy której znajdują się pomosty do cumowania jachtów. Rozpisywali się już na ten temat znani publicyści z Jerzym Iwaszkiewiczem na czele. A jaka jest reakcja przedstawicieli władz, odpowiadających za ochronę środowiska, bo to ich pomysł? W jednym z wywiadów jakiś geniusz z MOŚiZN zapewniał, że będą sprawę, jak to powiedział “monitorować”.
Ponieważ skrót PL na samochodach ktoś przetłumaczył jako “Paranoja Land”, nie pozbawiony prawdopodobieństwa może być następujący scenariusz: Siedzi taki “monitor” na brzegu Bełdanów i monitoruje. Po jakimś czasie zauważa, że jachty poruszają się z powodu wiatru. A czyj jest ten wiatr, który wieje z takim trudem ? Państwowy. Więc Państwo też coś musi z tego mieć. Ale jak to egzekwować? I tu podsunę panom z MOŚ propozycję, aby wprowadzić na jachtach obowiązek posiadania czegoś w rodzaju kas fiskalnych. Każdy sternik będzie miał obowiązek odnotowania godziny postawienia i zrzucenia żagli, każdorazowo tak, aby móc stwierdzić rzeczywisty czas pracy żagli na dobę. Po dojściu do pomostu, odpowiedni urzędnik wchodzi na jacht, sprawdza czas pod żaglami mnoży stawkę za m2 razy powierzchnię żagli, koryguje współczynnikiem siły wiatru i pobiera stosowną opłatę. Za spinaker podwójna stawka (toż to luksus), a w przypadku flauty przyjmuje, współczynnik siły wiatru większy od jedności tak, aby budżet nie był stratny.
Za tak uzyskane pieniądze będzie można wybudować nowe porty i przystanie (za które będzie pobierany Podatek Podwodny), a będzie ich tyle i tak gęsto, że nie będzie już miejsca do cumowania na dziko. W ogóle to można będzie jeziora obetonować jako jedną wielką przystań, a specjalnie przeszkolone oddziały paramilitarne złożone z lokalnych bezrobotnych będą pilnowały dostępu do lasów i krzaków. Rozwiąże się przy okazji sprawa czystości Mazur. Na rozjeździe Mikołajskie – Śniardwy – Bełdany ustawić sygnalizację świetlną, a na kanałach trakcję elektryczną ( 24 V ) dla płynących po nich jachtów. O!
Najlepszym komentarzem do pomysłu tzw. Podatku Podwodnego jest cytat z jednego z numerów kabaretu Jana Pietrzaka: “Gdybym nie wiedział, że to głupota, to bym pomyślał, że prowokacja”.
Category: Spis treści, Na wiatr
Komentarze (0)
Trackback URL | Comments RSS Feed
Brak komentarzy.