moje Toffi 510

Przemierzając samochodem nowe okolice, zawsze zwracałem uwagę na jeziora, rzeczki a nawet stawy. W wyobraźni stawały się miejscami nowych wypraw, odkryć i przygód. W naszym kraju mamy kilka, a co najwyżej kilkanaście szlaków żeglugowych, na których można uprawiać dłuższą turystykę żeglarską. Za to bez liku mamy samotnych jezior, które z racji swej cudownej urody, położenia, czystości i spokoju warte są naszej uwagi.

Wierzcie mi, są jeszcze nieodkryte zakątki które mogą stać się naszymi „miejscami”, w których zaznamy prawdziwego wzruszenia w obcowaniu z naturą i które pozostaną w nas na zawsze.
Idea nie jest oczywiście nowa i polega na nieśpiesznym zwiedzaniu zaplanowanej trasy zestawem samochód – łódka na przyczepce i wodowaniu na akwenach, które uznamy że są tego warte. Może już czas aby chociaż na chwile zjechać z „autostrady” Giżycko-Ruciane?. Na początek proponuję pojezierze Drawskie…

Do uprawiania turystyki auto-żeglarskiej potrzebujemy odpowiedniej, lekkiej łódki, która zostanie bez trudu pociągnięta przez nasz samochód, którą samodzielnie możemy zwodować, a potem załadować na wózek i na tyle obszernej, by zapewnić minimum komfortu jako łódka i przyczepa campingowa. Niestety z wiekiem poprzeczkę tego minimum ustawiamy coraz wyżej…

Do takich właśnie celów pod koniec lat 90. została narysowana niewielka sklejkowa łódeczka o nazwie Toffi 510. Zarówno pomysł, jak i gabaryty oraz ciężar kadłuba były ściśle dostosowane do założeń takiej turystyki w górnej granicy zakładanego przedziału.
Prawdziwy ultra-light o długości 4 metrów jest właśnie rysowany. Jak tylko zamkniemy z Krzysztofem koncepcję i podstawowe obliczenia, pochwalimy się na pewno.

Dane tehniczne:

długość 5,10 m
długość KLW 4,65 m
szerokość 2,20 m
szerokość KLW 1,83 m
wys. wnętrza 1,26 m
pow. ożaglow. 13,3 m2
wyporność 750 kg
zanurzenie 0,24/1,10 m
liczba załogi 3-4
liczba koi3
moc silnika min. 2 KM

Na materiał kadłuba wybrałem sklejkę oraz technologię szycia i klejenia. Jest to świetna metooda, wypróbowana w wielu konstrukcjach, również na moim Pico (odkrytopokładowy jacht od długości 2,5 m – przyp. red.). Jest szybka i łatwa w budowie, niweluje niedoskonałość sklejki czyli „wrażliwość” na  tzw. sztorcach. Dodatkowo pokrywanie połączeń pasami laminatowymi pozwala na maskowanie pewnych niedokładności w trasowaniu i wycinaniu brytów, czyli nadaje się idealnie dla początkujących szkutników.

Nade wszystko technologia ta została jakoby wymuszona przez brak dostępu do form do laminowania swojej ukochanej łódki przez amatora. Tak wiem, wiem, to już inne czasy, rozmawiałem nieraz z uznanymi konstruktorami – czasy amatorskiego budownictwa minęły. Ale czy aby na pewno?…

Toffi 510 jest typową mieczówką, posiada szeroką i wypłaszczoną część podwodną kadłuba. Pozwala to uzyskać niewielkie zanurzenie, tak ważne na akwenach dla których jest dedykowana i odpowiednią stateczność początkową. Pokład typu quasi bak-deck przede wszystkim zapewnia odpowiednią przestrzeń mieszkalną, a także, co jest równie ważne, dodatnią stateczności przy dużych kątach przechyłu. Osprzęt żeglarski zastosowano zgodnie z formułą, maksymalnie lekki i prosty. W końcu będziemy go instalować kilka razy podczas naszego urlopu. Wnętrze według upodobań, jednak nie zapominajmy, że waga jest bezlitosna. Kambuzik owszem, ale raczej taki w skrzynce, wysuwany spod kokpitu. Narysowałem trzy rozwiązania zabudowy, lecz nic nie stoi na przeszkodzie by dać upust swojej własnej inwencji.

Ze względu na ilość brytów poszycia sklejkowego przewiduję budowę kadłuba na helingu.
Najpierw montujemy dziobnicę, grodzie i pawęż a następnie do wewnętrznych listew na krawędziach burt doszywamy pasy poszycia. Poszczególne bryty zszywamy miedzy sobą kawałkami miedzianego drutu bacząc na płynność linii styku. Pozostaje nam zalaminowanie połączeń i odwrócenie kadłuba w celu montażu wyposażenia. Następnie wszywamy pokład, kokpit i to już prawie koniec. Część podwodną kadłuba proponuję pokryć warstwą laminatu, i to najlepiej epoksydowego. Dzisiaj handel oferuje nam przebogaty zestaw chemii do wykańczania naszych jednostek. Szczególną uwagę zwróciłbym jednak na farby Emapur i Epinox. Dla uproszczenia i ułatwienia budowy, linie teoretyczne zostały zaimportowane do programu „freeship”, który zweryfikował obliczenia i rozrysował poszczególne bryty poszycia kadłuba w skali 1:1. Przy okazji namawiam do pysznej zabawy z projektowaniem łódek z pomocą komputera. Wysiłek już nie ten co kiedyś, a ile nauki i satysfakcji.

Oczywiście auto-żeglarstwo można uprawiać na wielu innych, może i lepszych jednostkach. Przecież wielu konstruktorów ma w swoim dorobku 4-5-metrowe  łódki. Na  uwagę zasługują na przykład – niegdyś seryjnie produkowany – Bez 2, INKA, klasyczny już MAK 444 i wiele innych. Zresztą rozejrzyjmy się wokół, może uda się znaleźć jakieś niemodne już maleństwo, do remontu. W końcu nie ma wielkiego znaczenia, na czym żeglujemy. Ważne jest by tam być i odkrywać „nowe”.

rys. Marek Konieczny, Krzysztof Kędzierski

Category: Spis treści, Technika

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates