intrygujący smak zimowego morza…

W naszym klubie żeglarskim pływamy przez cały rok. Jedynym miesiącem w roku, kiedy nasza aktywność przenosi się na ląd, jest grudzień. Są święta i żeglarze mają wtedy wyjątkowe problemy z rodzinami, żeby się wyrwać na morze. W tym roku na koniec sezonu zimowego zaplanowaliśmy kilka rejsów na Morzu Północnym.

Za każdym razem wyruszaliśmy i wracaliśmy do Holandii. Pierwszy rejs odbył się bez większych wydarzeń i komplikacji. W pierwszych dniach rejsu mieliśmy wręcz plażową pogodę: słonko i lekką bryzę w plecy. O ile było to przyjemne, dawało nam małe szanse na realizację naszych ambitnych planów odwiedzenia Londynu. Skończyło się na zaliczeniu sympatycznego pubu w miejscowości Ramsgate. Od początku naszego rejsu w prognozach pogody podawano informację o możliwości występowania lokalnych mgieł. Dopiero po wyjściu z Ramsgate doświadczyliśmy takiej mgły na własnej skórze. Przez dobre dwadzieścia godzin płynęliśmy słysząc dalej niż widząc. Niesamowite uczucie, kiedy słychać, a nie widać statków, które przepływają obok. Nie mieliśmy radaru… Mieliśmy jedynie reflektor radarowy i nadzieję, że pozostali użytkownicy tego akwenu mogli nas obserwować i omijać. Pływanie we mgle to pływanie naprawdę w trudnych warunkach. Jest niezwykle emocjonujące i męczące psychicznie. Prowadzący, sternik i cała załoga muszą być gotowi do natychmiastowej reakcji w chwili zagrożenia. Wpatrując się we mgłę bardzo łatwo jest zobaczyć coś, czego tam nie ma… We mgle trudno jest spokojnie spać, a im większy ruch statków dookoła, tym stres większy.

Mgła spowodowała, że załoga na drugim rejsie nie dotarła do planowanego miejsca wymiany załóg, tj. do Amsterdamu. Po całej nocy spędzonej we mgle i temperaturach bliskich zeru cała załoga zaczęła wywierać presję na prowadzącego jacht, aby zmienić plan i uciec do najbliższego portu. Mimo iż mgła już opadła, obawa przed kolejną, przeszywającą zimnem nocą we mgle skierowała jacht do Vlessingen na południu Holandii.

W związku z tym kolejny rejs, odbywający się na dwóch jachtach, zaczął się z dwóch miejsc: jeden jacht ruszał z Vlissingen na południu Holandii, a drugi z Workum nad Ijselmer, na północy Holandii. Wyliczyliśmy, gdzie i o której godzinie możemy się spotkać na morzu. Jacht płynący z północy płynął baksztagiem, a jacht płynący z południa musiał halsować. Jedynym środkiem łączności, jakim dysponowaliśmy na otwartym morzu były stacje UKF o zasięgu do 25 Mm. Przed spotkaniem w ustalonym miejscu umówiliśmy się na nawiązanie łączności UKF. Od momentu utraty zasięgu telefonów GSM zrodziła się niepewność, czy drugi jacht dotrze w wyznaczone miejsce lub przynajmniej w jego okolice. Czy nie będzie żadnej awarii? Czy nie przeszkodzi nam mgła? A inne nieprzewidywalne czynniki, o które nie trudno na morzu?.. Im bliżej było wyznaczonego miejsca spotkania, tym większe były emocje i niepewność.

Zgodnie z planem punktualnie o godzinie 0400 dokonaliśmy próby nawiązania łączności i… sukces. Drugi jacht był około 20 mil od nas. Po kolejnych trzech godzinach żeglowania, tuż po wschodzie słońca objawiła nam się sylwetka drugiego jachtu. Niesamowity widok i satysfakcja, że nam się udało. Po spotkaniu na morzu i wspólnym żeglowaniu na zachód w stronę Anglii, rzeką Orewell dotarliśmy do Ipswich. Prognozy pogody odebrane w Ipswich ostrzegały o wiatrach o sile 8-9° B. Taka informacja zdecydowanie zachęciła nas do oddania się testowaniu angielskich piw. Z mapek pogodowych i prognoz na kolejne dni wynikało, że następnego dnia powinniśmy ruszać w drogę powrotną. Wyruszyliśmy. Wiał jeszcze dość silny wiatr i dlatego opóźnialiśmy nasze wyjście z rzeki Orewell. Na obiad stanęliśmy na kotwicy, licząc, że każda dodatkowa godzina spowoduje dalsze uspokajanie wiatru.

O godzinie 1600 oddaliśmy cumy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wiatr był nierówny – 4-7° B, a w szkwałach często przekraczał “osiem”. O ile w ciągu dnia wyraźnie widać chmury, z pod których szkwali, to w nocy, zwłaszcza gdy jest nów, nie widać ich w ogóle. Dlatego też przez noc płyniemy jedynie na fokach i to całkiem porządnie zarefowanych (zrolowanych). Wiatr wieje z północy, a my płyniemy na Amsterdam kurs kompasowy 075°.

Czyli płyniemy bajdewidem. Dzień wcześniej wiatr wiał z zachodu. Dopiero teraz wieje z północy i dzięki temu fale jeszcze się nie rozbudowały, aczkolwiek wiemy, że w obszarze na północ od nas wieje wiatr o sile 8° B. Dlatego w pewnym momencie można będzie się spodziewać martwej fali. Póki co warunki nie są złe. Jeżeli chodzi o pływy, to najpierw prądy pływowe skierowane są w kierunku północnym, czyli pod wiatr. Na szczęście fale są małe i nie powoduje to żadnych komplikacji. Po kilku godzinach pływ się zmienia i prądy są południowe – zgodne z wiatrem. Morze nadal jest w miarę równe. Niestety, w środku nocy prąd pływowy się zmienia na północny – przeciwny do wiatru. Fale są podcinane i skracane, płynie nam się coraz mniej wygodnie, aż do momentu, gdy pływ się znowu zmienia. W odległości 40 mil od Amsterdamu dopadają nas fale rozbujane daleko na północ od nas. Dodatkowo wypiętrza je jeszcze pływ o kierunku przeciwnym do nich. Pojawia się kilka niesympatycznych “dziadowskich” fal.

Cały czas wieje zimny wiatr z północy. Stanie na wachcie w kokpicie zalewanym wodą morską i chłodzonym arktycznym północnym wiatrem nie należy do przyjemności. W pewnym momencie dostajemy “bonus” – grad. Wychłodzeni i zmęczeni dopływamy do Ijmuiden, a następnie kanałem do Amsterdamu. Poza lekko naddartym jednym żaglem i porwanym przez morze kloszem lampy na koszu dziobowym obyło się bez większych strat. Z komentarzy i opinii uczestników rejsów wynika, że zimowe pływanie po Morzu Północnym nie należy do przyjemności i trudno byłoby się od niego uzależnić. Wszyscy jednak zgodnie stwierdzili, że jest to bardzo cenne doświadczenie zwłaszcza dla tych, którzy poważnie myślą o samodzielnym pływaniu. Osobiście z niecierpliwością oczekuję kolejnego rejsu w… Chorwacji.

Autor jest komandorem Klubu Żeglarstwa Morskiego “Bluelog”

 

fot. archiwum autora

Tags: rejs

Category: Spis treści, Na wiatr

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates