Dwaj panowie w proa płyną dalej – część 3

| 04/11/2007 | 0 Komentarzy

Surfing z rzodkiewką

Poranna pogoda okazała się stuprocentowo zgodna z prognozami: pochmurno, wiała “piątka” z zachodu i gnała wzdłuż brzegu ponad metrowej wysokości fale. Żegluga pod wiatr w takich warunkach to twarda, mokra przygoda, jak sprawdziliśmy w zeszłym roku w Ustce. Jak będzie z wiatrem?

Sprawnie przeprowadziliśmy PJOA przez stosunkowo niewielki, wobec siły wiatru, przybój. Żagiel, nawet wyluzowany, pociągnął nas z taką szybkością, że nie sposób było myśleć o spokojnym ubraniu się. Nie uśmiechała nam się jednak żegluga bez polarowych bluz i sztormiaków przy zimnym wietrze. Zebraliśmy więc na czas ubierania żagiel na gejtawach, przyciągając bom do rejki. Manewr ten, szybszy i łatwiejszy do wykonania od zrzucenia żagla, doskonale sprawdza się w sytuacjach awaryjnych.

Kiedy byliśmy już należycie odziani, Janusz spojrzał na wskaźnik GPS. Pod zwiniętym na gejtawach żaglem robiliśmy z wiatrem 4-5 węzłów w dobrym kierunku. Czegóż chcieć więcej? Zostawiliśmy żagiel w stanie zwiniętym, wybraliśmy tylko szot, żeby usztywnić takielunek przy ewentualnych zawiewach z drugiego halsu. Wiatr, wpływając między ściągnięte ku sobie rejki, wydymał tkaninę, tworząc kształt, do złudzenia przypominający wielką białą rzodkiew.

Sterowanie żaglem nie wchodziło w grę, cała odpowiedzialność za utrzymanie kierunku spadała na barki sternika, obsługującego wiosło sterowe. PJOA na ogół dobrze spisywał się na baksztagowej fali, kiedy wiatr nieco słabł i fale stawały się łagodniejsze, można było przez czas dłuższy nie używać wiosła. Wystarczało jednak odrobinę więcej wiatru i bardziej stroma fala, żeby łódź zaczynała ostrzyć. Gdy spóźniałem się z kontrą na sterze, następna fala potrafiła załamać się o burtę i wlać do kokpitu sporą ilość wody. Czasem też interferencja z dziobowym odkosem powodowała, że wodny garb sięgał desek pomostu, podmywał siedzącego na nim Janusza i czasami przelewał przez burtę. Najbardziej ekscytujące były momenty, gdy proa, popchnięte silniejszym podmuchem wiatru, rozpoczynało szaleńczy zjazd z nadbiegającej fali. Przez kilka sekund prędkość rosła, zdawałoby się, bez granic, po czym grzbiet fali gładko przechodził pod dnem. Jedyne ryzyko stanowiła utrata stabilności kierunkowej przy nadmiernej szybkości. Asymetryczny kadłub powodował odpadanie, podczas gdy sternik (czyli ja) na gwałt przekładał wiosło na drugą burtę, żeby utrzymać kurs. Zdarzało się, że taki surf kończył się w ostrym baksztagu drugiego halsu… Z czasem nabrałem nieco wprawy w sterowaniu. Janusz z podziwem patrzył, jak omijam tworzące się grzywki… tymczasem nic takiego nie robiłem. Starałem się utrzymać kurs na leżący przed dziobem cypel Stilo, na tyle, na ile łódka pozwalała. Resztę zawdzięczaliśmy magii proa. Następnego dnia przy sterze siedział Janusz i sam się przekonał, że nie jest to wcale trudne.

Niebo rozchmurzyło się, pełne tylko białych cumulusów. Świeciło piękne słońce, robiliśmy 5 węzłów przy 15-węzłowym wietrze. Z żaglem zarefowanym “na rzodkiewkę”! Aż się prosiło podpłynąć bliżej brzegu i przedefilować wzdłuż plaży, jednak morze natychmiast zweryfikowało te zachcianki. Bliżej brzegu fala była zauważalnie bardziej stroma i łódź zaczynała być coraz trudniejsza w opanowaniu. Zdecydowanie lepiej było utrzymywać przyzwoitą odległość od rew i plaży. Minęło południe, a my minęliśmy Stilo. Proa płynęło jakby mniej stabilnie, wiatr stał się wyraźnie silniejszy. Górna część żagla, powyżej ściągniętych gejtaw, zaczęła brzydko łopotać. Obawialiśmy się trochę o całość płótna, bardziej z tego niż z innych powodów zaczęliśmy rozglądać się za miejscem do lądowania. Jak na zamówienie na brzegu pojawił się jakiś bar i duża liczba plażowiczów. Lądujemy – trzeba tylko bezpiecznie przejść przybój.

Sterowanie wprost z falą, kiedy łódka skręcała naprzemian w jedną i w drugą stronę, byłoby zbyt trudne. Przypomnieliśmy sobie jednak doświadczenie z zeszłego roku z szotem za burtą. Wtedy, na kursie ostrym, tylko przeszkadzał; tym razem bardzo ułatwił żeglugę. Wyrzuciliśmy wolny koniec szota za rufę z lewej burty. Dodatkowo Janusz dociążył nieco pływak, tak żeby proa miało tendencję do skręcania tylko w lewo. Długość liny w wodzie nie była wielka – może 4 metry – ale łódź zauważalnie zwolniła i zaczęła być dużo bardziej sterowna. Efektownym zjazdem z fali dopłynęliśmy do plaży, nie nabierając przy tym do środka ani kropli wody.

Natychmiast otoczyła nas gromadka plażowiczów. Wielki kontrast z Łebą czy nawet (całkowicie obojętną wobec PJOA) Ustką. Tu ludzie byli sympatyczni i szczerze zainteresowani niespodziewanymi gośćmi. Nawet bar, przy którym się zatrzymaliśmy, był bardzo porządny i – w przeciwieństwie do Łeby – wyposażony w czyste sanitariaty.

– Gdzie my właściwie jesteśmy?
– W Dębkach. – odpowiedział Janusz ze stuprocentową pewnością.

Okazuje się, że bywał tu już wcześniej w ośrodku windsurfingu na wybrzeżu. Tym razem, mimo idealnej pogody, tylko trzy deski żeglowały po falach, ale coś ze sportowej atmosfery pozostało.

Z przyjemnością przespacerowaliśmy się po miejscowości, będącej jednym wielkim zbiorowiskiem kempingów, z licznymi sklepami, barami, wypożyczalniami rowerów i wszystkim, czego potrzeba do aktywnego wypoczynku. Noc spędziliśmy – wreszcie – pod namiotem na plaży. Jednak przy ciągle “szóstkowym” wietrze rozbicie obozowiska nie było wcale łatwe. Przywiązaliśmy w końcu namiot do zawietrznej burty PJOA, tworząc dość mocną, aczkolwiek łopoczącą na wietrze, konstrukcję. Mieliśmy tylko nadzieję, że w nocy nie będzie padać i w zaklęśnięciach tropiku nie zbierze się woda. Nie padało, na niebie po raz pierwszy od początku rejsu pojawiły się gwiazdy. Nawet muzyka z pobliskiego baru, z trudem przebijająca się przez szum wiatru, nie przeszkadzała. Tam, w Dębkach, odnaleźliśmy w końcu letnią, wakacyjną atmosferę z zeszłorocznego rejsu.

Fot. Janusz Ostrowski, Krzysztof Mnich

 

Tags: akweny, jachty drewniane, jachty z drewna, proa, wielokadłubowce, wybrzeże Bałtyku

Category: Spis treści, Na wiatr

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates