ALEFANTEM na Spitsbergen część 1

| 01/03/2003 | 0 Komentarzy

Autor: Roman Lipiński

Grupa przyjaciół skupiona wokół Młodzieżowego Klubu Żeglarskiego “Orlik” od kilku lat organizuje morskie wyprawy na swoim jachcie ALEFANT. Ta wysłużona jednostka, zbudowana własnoręcznie ponad 20 lat temu, pozwala na szkolenie nowych pokoleń żeglarzy, a jednocześnie daje możliwości zwiedzania ciekawych miejsc.

Bałtyk, Morze Północne, Morze Norweskie, gdzie w następnym roku? Już nie pamiętam kto rzucił pierwszy – a może na Spitsbergen? Było trochę śmiechu, kilka zasłyszanych opowieści o polskich wyprawach, w tym o pierwszej z 1967 roku. Ktoś wyjął mapę – panowie, przecież to jest możliwe! Przez kilka dni wszyscy o tym myśleli, a potem telefon – spotykamy się jeszcze raz. Tym razem były same konkrety, jacht nie ma silnika, nie ma zezwolenia na pływania oceaniczne, nie ma wymaganych urządzeń nawigacyjnych, nie ma… Ale może mieć. Podzieliliśmy obowiązki. Już na początku grudnia było wiadomo, wszystko uda się załatwić, ale nie będzie dofinansowania na wyposażenie techniczne jachtu. Co dalej? Proste – szukamy sponsora. Ponad miesiąc rozmów, setki wysłanych propozycji. I wreszcie jest – sponsorem generalnym wyprawy zostaje Wyższa Szkoła Działalności Gospodarczej w Warszawie. Uczelnia da pieniądze na silnik, UKF-kę i boję satelitarną. To minimum, aby wyprawa doszła do skutku, a sprzęt będzie służył warszawskiej młodzieży przez następne lata. Postawa władz uczelni godna naśladownictwa!

Spitsbergen to największa wyspa archipelagu Svalbard, leżąca miej więcej w połowie drogi między Norwegią i Biegunem Północnym. Arktyczna magia tego miejsca od lat przyciąga podróżników, żeglarzy, naukowców. W zasadzie jest to ląd niezamieszkały, ale w kilku miejscach ludzie mieszkają cały rok. Są to przede wszystkim Norwedzy, Rosjanie i Polacy. Nazwę wyspie nadał “oficjalny” odkrywca (1596 r.), holenderski badacz Wilhelm Barents, od znajdujących się tu “szpiczastych gór”. Przez kilkaset następnych lat morze wokół wysp służyło głównie jako teren połowów wielorybów; i to właśnie wielorybnicy odkryli na wyspach węgiel kamienny. Pierwsza kopalnia powstała na początku XIX wieku, a jej założyciel i właściciel John Monroe Longyear dał od swego nazwiska nazwę powstałej wokół kopalni osady, dziś stolicy Svalbardu – Longyearbyen. Status wysp został uregulowany dopiero w 1920 roku, kiedy podpisano Traktakt Svalbardzki. Zgodnie z nim sygnatariusze – od 1931 roku także Polska – mają prawo na wyspach prowadzić swe interesy, eksploatować złoża naturalne, prowadzić badania. Svalbard jest terytorium zdemilitaryzowanym i wolnocłowym, obowiązuje tu prawo norweskie, a całością zarządza Gubernator (Sysselmann) mianowany przez Króla Norwegii. Aby tu wkroczyć, nie potrzeba paszportu, można legalnie podjąć pracę i mieszkać dowolnie długo. Swoboda ta dotyczy praktycznie jedynie samej stolicy. Aby podróżować poza jej obrębem trzeba uzyskać zgodę Gubernatora. Pełny opis dotyczący restrykcji w poruszaniu się po archipelagu dostępny jest w Internecie: www.sysselmannen.svalbard.no.

Z Gubernatorem za pośrednictwem Internetu skontaktowaliśmy się na początku maja. Generalnie nie miał zastrzeżeń. Otrzymaliśmy druk do wypełnienia (skład załogi z datami urodzeń, planowana trasa, itp.). Poinformowano nas, że niezbędnie należy mieć EPIRB (radioboja satelitarna) i ubezpieczenie kosztów akcji poszukiwawczo-ratunkowej (Search and Rescue) na kwotę 100.000 NOK. Zaleca się posiadanie broni dużego kalibru. W przypadku braku możliwości wykupienia ubezpieczenia kwotę można przelać na konto lub ubezpieczyć się na miejscu za “jedyne” 8.000 NOK. Takie pieniądze były poza naszym zasięgiem, ale okazało się, że polisa “Warty” dla sportów ekstremalnych spełnia wszystkie wymagania, należy mieć jedynie uwierzytelnione tłumaczenie warunków ogólnych. W normalnym trybie postępowania należy przesłać wypełniony druk wraz z kopią ubezpieczenia, a Gubernator odsyła “zieloną kartę” wjazdu na Svalbard, którą należy mieć ze sobą do okazania ewentualnej kontroli. Ponieważ kwestia ubezpieczenia ważyła się do dnia wyjazdu, poinformowaliśmy Gubernatora, że jacht już wypłynął, a kopię polisy dostarczymy na miejscu. Nie było odpowiedzi, więc potraktowaliśmy to jako zgodę na wyprawę. Teraz pozostało tylko jedno – przygotować jacht.

Wyprawa jachtu ALEFANT zdobyła uznanie w oczach jurorów przyznających doroczną nagrodę Rejs Roku i została uhonorowana Srebrnym Sekstantem i Nagrodą Rejs Roku 2002.

fot. archiwum autora

 

Tags: rejs

Category: Spis treści, Na wiatr

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates