80 lat dziejów żeglarstwa polskiego część 4

| 29/04/2004 | 0 Komentarzy

W latach 60 i 70 polskie żeglarstwo notuje wiele sukcesów. Szczegółowe ich omówienie znajdzie czytelnik w książce*. Tutaj chcę raczej przypomnieć zmagania z oceanem, wiatrami i własną słabością żeglarzy, którzy przecierali nowe szlaki i nieśli polską banderę tam, gdzie jeszcze nikt jej nie widział. Do omówienia staram się wybierać, mniej więcej chronologicznie, „kamienie milowe” w tej historii.

Wyprawa ŚMIAŁEGO do obu Ameryk
W 1963 roku Jerzy Knabe i Bronisław Siadek rzucili pomysł rejsu dookoła Ameryki Południowej, koniecznego do realizacji bliżej jeszcze nieokreślonego programu naukowego – wiadomo gdzie, a po co, to się okaże…  Pomysł chwycił po wielu próbach i Polskie Towarzystwo Geograficzne zostało mecenasem wyprawy. Naszym zadaniem jest opisywanie dokonań żeglarskich, więc ważny aspekt naukowy zostawmy na boku. Jak zwykle rozpoczął się tor przeszkód i jak trudny to był bieg świadczy fakt, że dopiero 29 lipca 1965 roku jacht oddaje cumy i rusza w swój niezwykły rejs. Kapitanem wyprawy zostaje Bolesław Kowalski, a w charakterze kuka mustruje Krzysztof Baranowski, posiadający już wówczas patent kapitański. Również I oficer Tomasz E. Romer posiada szlify kapitańskie.

Osobliwe są dzieje zakwalifikowania się do załogi Krzysztofa Baranowskiego. Poprzednio zakwalifikowany na stałego kuka wyprawy kandydat odpada z powodu choroby i usilnie starający się o udział w wyprawie kapitan Baranowski zostaje przyjęty pod warunkiem, że na wakujące miejsce kuka. Kapitan przyjmuje ten warunek, ale po małym wypadku poparzenia buntuje się i żąda wprowadzenia rotacji na tym stanowisku. Pozostali nie zgadzają się na to i wszystko, co udaje mu się uzyskać to krótkie urlopy z kambuza.

Można tylko się domyślać jak to rzutowało na atmosferę na jachcie, a kto tego ciekaw niech poszuka książek z tej wyprawy, ponieważ napisali je (oczywiście subiektywnie) prawie wszyscy uczestnicy wyprawy (w tym „Kapitan-kuk” Krzysztofa Baranowskiego). Fakt złamania umowy z kapitanem wyprawy, rzuca pewien cień na osobę jednego z naszych najwybitniejszych żeglarzy. Być może to sprawiło, że potem żeglował jako samotnik.

Najbardziej miarodajnym źródłem jest książka Bolesława Kowalskiego pt. „Wyprawa „Śmiałym” – do znalezienia tylko w bibliotekach i antykwariatach. Gorąco polecam, bo dzieje wyprawy były fascynujące. Wyprawa trwała 459 dni w tym 207 dni w morzu. Pokonali trzy morza, dwa oceany, lodowce i tropiki. Nie brakowało chwil dobrych i tych złych, także awantur, ale i męskiej twardej przyjaźni. Przebyli 22841 mil, aby zacumować w ojczystym porcie 30 października 1966 r.

Leonid Teliga  – drugi polski żeglarz-samotnik
Podczas żmudnej pracy szkoleniowej, publicystycznej, dziennikarskiej, a nawet rybackiej na Morzu Azowskim, Bałtyku i łowiskach afrykańskich, pracy w Komisji Rozjemczej w Phenianie, w umyśle Leonida Teligi coraz bardziej coraz wyraźniej rysują się marzenia o dalekich rejsach. Ten jeszcze przedwojenny jachtowy sternik morski, w czasie wojny pilot RAF-u, mógłby obdzielić swoim życiorysem wiele osób. W 1964 roku jego marzenia zaczynają się krystalizować.

Po okresie ciężkiej pracy nad zgromadzeniem środków na budowę jachtu, zamawia u inż. Leona Tumiłowicza dokumentację jachtu typu Tuńczyk. Jest to rozwinięcie znanego przed wojną Konika Morskiego. Miałem przyjemność zaliczyć w 1959 r na tego typu jednostce (s/y PIETREK), swój pierwszy rejs bałtycki i jeszcze dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić rejs wokółziemski na takim jachcie – a jednak! W 1965 roku zaczyna się budowa jachtu. W sierpniu 1966 roku jacht znalazł się na wodzie. Teliga ma na jachcie ważącym 5 ton zamontowany silnik „Penta” o mocy 5 KM! Jeden „koń” na jedną tonę masy jachtu (bez wyposażenia i zapasów żywności i innych!). Dla porównania, dziś doradza się mazurskim żeglarzom dobór silnika w relacji 3 KM/1 tonę masy jachtu.

Pokonanie wszystkich trudności w celu ostatecznego przygotowania jachtu do wyjścia to normalna gehenna wszystkich jego poprzedników, ale teraz nie było załogi, był sam. Wielu ludzi i instytucji dobrej woli sprawiło, że jacht w grudniu był gotów do drogi. Po raz pierwszy w sensie pozytywnym mamy do czynienia z udziałem PZŻ, ale mówiąc szczerze za tym szyldem stała Pani Danuta Zjawińska, prawdziwy szef wyprawy. Ze względu na porę roku, jacht zostaje przetransportowany na pokładzie statku do Casablanki.
W dniu 25 stycznia 1967 roku o godzinie 1515 OPTY oddaje cumy i rusza w rejs. Opis tego rejsu przekracza możliwości i zadania jakie postawiłem przed sobą opracowując ten materiał. Kto nie przeżył tego rejsu czytając „Samotny rejs OPTY” Leonida Teligi, niech uczyni to teraz.

Ten rejs to popis olbrzymiej siły woli, wysokich kwalifikacji, uporu, ludzkiej solidarności i zwykłego łutu szczęścia. Do tego dochodzi walka i pokonywanie pierwszych groźnych zwiastunów straszliwej choroby. OPTY rozpoczynający rejs jako kecz kończy jako slup, po utracie bezan masztu podczas 3-minutowego tornada. W dniu 5 kwietnia 1969 roku o godzinie 1115 po kilkakrotnie powtórzonych obserwacjach słońca na pozycji 23º56’ N i 23º25” W OPTY zamknął wielki okołoziemski krąg. Po 2 latach, 13 dniach, 21 godzinach i 35 minutach pierwszy polski i słowiański samotny żeglarz okrążył świat.

Choroba każe mu się spieszyć, ale marzenia o dobiciu do Gdyni na OPTY musi porzucić. Chce przynajmniej zawinąć o własnych siłach do Casablanki, gdzie zaczynał rejs. Udaje mu się to najwyższym wysiłkiem woli – 29 kwietnia wchodzi na wody Casablanki. Cumuje o godzinie 0737. Ogółem przebył 23629 mil, aby wreszcie zacumować do burty polskiego statku SANDOMIERZ. Powrót do kraju, natychmiastowa rekonwalescencja w szpitalu. Potem odznaczenia, spotkania w całym kraju… 21 maja 1970 r nadchodzi tragiczny koniec, lekarze wobec nowotworu są bezsilni.

Została pamięć o wielkim żeglarzu i człowieku oraz OPTY stojący w Centralnym Muzeum Morskim w Gdyni.

***
Autor na podstawie książki „Polskie jachty na oceanach” Aleksandra Kaszowskiego i Zbigniewa Urbanyi (Wydawnictwo Morskie, Gdańsk, 1981) cykl opracował i własnymi uwagami opatrzył.

 

Tags: historia żeglarstwa

Category: Spis treści, Na wiatr

Komentarze (0)

Trackback URL | Comments RSS Feed

Brak komentarzy.

Zostaw komentarz

WP Like Button Plugin by Free WordPress Templates